wtorek, 25 grudnia 2012

Te święta ......

... Wigilia- chciałabym beztrosko zasiąść do stołu i śpiewać kolendy , cieszyć sie z prezentów ....te święta są jednak inne , zupełnie inne i szczerze nie wiem ile czasu będzie musiało upłynąć by było jak kiedyś i czy wogole tak jak kiedyś znowu będzie ... Jedyne co mogło by przywrocic blask świat to obraz mnie za kilkanaście lat przy stole cała rodzina z dziećmi i wnukami:)..... W te święta łącze sie w bólu z Agata, każdy dzień w moim życiu odkad je znam to dzień w którym mi towarzysza... Nie ma dnia bez łez , zyczylam Agacie aby Sandrusia w wigilię ,w kazda wigilię była dla nas ta pierwsza gwiazdka najjasniej swiecaca.... Wiem ze bardzo cierpi i nawet nie mowie ze wiem co czuje , nie chce tego wiedziec , bo rozumie to tylko ten kto przezyl strate dziecka .....Sandrusiu tak bardzo cię brakuje i choć jestem obca ci osoba myśle o Tobie i Twojej mamusi każdego dnia , to moje najsmutniejsze święta w życiu ....

środa, 19 grudnia 2012

Sebastian Dziwisz [*]

Napisałam wczoraj posta , wystarczyłoby tylko go przeczytać poprawić błędy , bo pisany na szybko na telefonie w tramwaju.... a jednak po wczorajszej wizycie Natalki w szpitalu na wizycie kontrolnej , to wszystko co chciałam napisać , opublikować , to nic z tym o czym sie dowiedziałam ... Sebastiana juz z nami nie ma , wspaniały chłopiec , mlody mężczyzna bo ur 30 września 1996 r zmarł( nie znam dokładnej daty ), Ania wróciła z nawrotem inne dzieci których imion teraz nie pamietam tez nie najlepiej.... to wszystko jest przerażające . ... atmosfery świat nie czuje wogole i choć zmuszona jestem swój wyjazd trochę przesunąć i swieta spędzić w Polsce wartości dla mnie nie maja zadnej ... Sebastianie Kochany spoczywaj w spokoju .... [*]

sobota, 24 listopada 2012

Szprotka [*]

.... W takich chwilach trudno cokolwiek z siebie wydusic..... wszystko traci sens. Choć nie znałam tego chłopca los jego i jego rodziców ....stal mi sie bliski ....boli strasznie każda myśl ze grono Aniołkow rośnie, ze Bog który cholera wie tak naprawdę czy wogole istnieje zabiera tych których nie powinien....patrzę na zdjęcia tych dzieciatek, czytam ich historie przestaje wierzyć ze nasze życie ludzkie życie ma sens. Codzienne zmagania , walka o lepszy byt to bezsens ....mam dość listopada, coraz częściej to w co wierzyłam schemat corocznych świat i tego co powinno dla nas ludzi być ważne nie ma dla mnie sensu liczą sie tylko moje dzieci i spokój ducha. Może to nie poprawne i nie właściwe co teraz napisze , ale przypomniało mi sie jak mariusz z dwa lata temu kazał , a raczej uczył Natalki całego pacierza , a ona pewnego dnia zaczęła go powtarzać w toalecie w galerii.... gdzie jest ten Bóg , który odbiera rodzicom to co kochają najbardziej na świecie i to po co tak naprawdę żyjemy . ( Z góry przepraszam jeśli kogoś urazilam słowami , tak dzis to wszystko czuje , to mogłam napisać miedzy tymi wszystkimi wylanymi łzami ... )

czwartek, 22 listopada 2012

Urodziny Mariusza

...22 listopada urodziny mariusza , od kilku dni mamy ciche dni . Najzwyczajniej nie rozmawiamy ze sobą , życzenia wyslalam mu smsem... Cyt "Wszystkiego najlepszego od nierzetelnego pracownika i najgorszej drugiej połówki jaka mogła Ci sie wogole trafić .... a tak serio , żebyś osiągnął w życiu to o czym marzysz i dużo zdrowia. Konkubina"... ... Ponieważ byłam obok widziałam jego reakcje, może jetem zbyt pewna swego , sama do siebie sie śmiałam :), ... Wieczorem małe przyjęcie , znajomi...teraz wszyscy śpią a ja z psem na spacerze.... Buziaki:)

środa, 21 listopada 2012

Przepraszam, ze ucichlam.....

Ucichlam bo słowa nie kleja sie w całość , pisałam i mazalam tak w kółko .... mam z 7 postów , ale nie opublikuje ich bo nawet nie da sie ich zrozumieć ....jakby pisane po chińsku , albo jeszcze w innym równie prostym języku. Nigdy nie lubiłam listopada , a od zeszłego roku to już wogole. Jestem zmęczona i jak nie należę do skarzacych czy uzalajacych sie nad sobą ludzi to mam ochotę właśnie to robić . U nas wszystko tak szybko sie zmienia ze często to co chciałam napisać rano nieaktualne było już popołudniu , a wieczorami jeszcze inaczej. Tak w wielkim skrócie to od pierwszego dzieci mam chore na grypę już było wszystko ok w poniedziałek Natalka poszła do przedszkola ... o zreszta tylko w poniedziałek , a dzis Huberta znowu kicha. W Paryżu nie byliśmy choćby właśnie dlatego , po drugie pojedziemy jak będzie cieplutko . I tak wszystko co sobie zakladalam, planowałam zmienia sie jak w kaejdoskopie. Oby tylko Egipt wypalił bo dopadają mnie stany depresyjne. Swoje trzy grosza dorzuca od czasu do czasu Mariusz, ale to przecież nie niespodzianka więc ten wątek wogole pominąć należy . 17 listopada byłam w szpitalu na kontroli z Natalka , poza podwyższonymi próbami watrobowymi wszystko ok.... Hubcio mówi o dwa słowa wiecej " nóż , chodź " biorąc ze nie należą do najlatwiejszych a oprócz nich mówi mama , tata, daj , nie to... To mamy z nim ubaw i właściwie to te dwie ostatnie informacje maja dla mnie największe znaczenie i sprawiają ze mimo dołka wstaje , idę do pracy i wogole coś robię..... Ps. Dziękuje Iwonko za nominacje do Liebster Blog, chetnie odpowiem na Twoje pytania :)

wtorek, 23 października 2012

21.10.2012- 23.10.2012 Podsumowanie

Moje posty powstają w roznych dziwnych miejscach :) ... np ten pisze przed Makro czekając na Mariusza , który delikatnie mówiąc sie spóźnia ... Ostatnie dni od niedzieli licząc nie należą do tych udanych i spokojnych . Nie wiem czy powinnam używać słowa znowu .... ale chyba tak bo właśnie znowu zawiodlam sie na kimś komu ufalam.... w niedziele posprzeczalam sie z opiekunka , która zaczęła wypowiadać do mnie słowa których wcześniej u niej nigdy nie słyszałam i są one na tyle przykre ze puściły nerwy i o ile ja zrobiłbym to kulturalnie i dyplomatycznie o tyle Mariuszowi brakło cierpliwości i odwrotu już od tej sytuacji nie będzie . Zaprzyjaźniona od ponad dwóch lat Monika , która dwa lata zajmowała sie codziennie naszymi dziećmi teraz wróciła na studia , sama od siebie zaproponowała ze będzie do nas przychodzić w niedziele gdybysmy mieli prace lub będziemy mogli razem gdzieś wspólnie jechać . Cieszylam sie bo zalezalo mi na tym aby dzieci nie stracily z nia kontaktu , Natalka bardzo ja lubi. Tej niedzieli tez tak miało być Umówiliśmy ze będzie z nami do 18 , ze pojedziemy na basen . Chcieliśmy jeszcze zrobić przed basenem dzieciom i jej niespodziankę, i ponieważ była ładna pogoda zabrać ich na balon . Z ogromnymi fochami i pyskowaniem ( chyba pierwszy raz ja taka widziałam ) komentowala zupełnie nie potrzebnie. Odparlam ze jeśli nie ma ochoty to może nie jechać z nami wogole i wystarczy jak wróci sobie te trzy przystanki autobusem do domu. W padła chyba w jakiś amok bo powiedziałam to jeszcze ze trzy razy , aż mariusz w końcu nie wytrzymał o zaczął sie wydzierac ze ma dość fochow biorąc pod uwagę ze dość ze płaci bilety wstępu i jej normalnie za to ze jest w pracy zeby znosic jej pyskowania i żeby wiecej już nie przychodziła bo ma jej dość. . Tolerowalam u niej pewne rzeczy i zachowania bo była na miejscu ale nazbieralo jej sie i to bardziej a szale przelaly słowa ze nas załatwi i zrobi tak żeby nasze obecne opiekunki zrezygnowały ... i jedna tak tez zrobiła , zrezygnowała w poniedziałek rano , tak więc na szybko zalatwilam ciocie i babcie .... To nie koniec poniedziałkowych problemów . Popołudniu posprzeczalam sie z Zona mojego taty ... Wygarnela mi , ze nie jestem w stosunku do niej szczera bo zalatwilam swojemu bratu fuche, i zabronilam mu o tym mówić a on dobra duszyczka sie wygadal. Faktycznie powiedziałam mu żeby sie wstrzymał bo kiedy klientka jej sie pytała czy mógłby przeszkodzić jej pracownikow zrobiła taka minę ze sama klientka powiedziała ze może lepiej nie. Myślałam ze jak wróci to porozmawiamy, ale jak wyjechała mi z takimi tekstami to nerwy zrobiły swoje i poszlysmy obie po bandzie. Nie mam sobie nic do zarzucenia , pracuje na ich rachunek i robię wszystko by wszystko było ok, inni pracownicy maja to gdzieś .... a w zamian mam pretensje i fochy bo maja jakieś problemy typu " nie zapłacony czynsz" .... zapytałam żeby cofnela sie pamięcią kiedy i czy kiedykolwiek zrobiła jakiś dobry uczynek i bezinteresownie komuś pomogła , i żeby sie zastanowila nad zachowaniem bo problemów jeszcze takich z których nie można wyjść nie ma ... Wychodząc zrobiła coś w stylu ze mnie zwalnia.... na parkingu siedzialam chyba z 30 min aż sie uspokoilam . Wieczorem napisałam smsa ze ostatni raz wyciągam rękę i z zapytaniem czy uspokoiła sie i chce porozmawiać . Rozmawialiśmy długo tym razem nie krzycząc , przeprosila mnie za to co powiedziała , ja za to ze krzyczalam .... Ale w głębi serca czuje ze to i tak nic ni zmieni w jej zachowaniu... Wieczorem byłam jeszcze bardziej wkurzona , myślałam ze posiedzimy razem z Mariuszem i dziećmi skoro nie mamy jak wyjść na siłownię .... ale nie, Mariusz zabrał sie jakby nigdy nic i poszedł sam.... ... Z drugiej strony może i lepiej bo miedzy nami tez są spiecia zawodowe , a tak każde miało chwile na to by odsapnac..... Na szczęście dzieci mam zdrowe, Natalka jutro jedzie na szkolna wycieczkę i wszystko zaczyna wracać do normalności ..... już staram sie nie myśleć o bialaczce i jej nawrotach , ale coraz częściej używam zwrotu " Natalka była chora na białaczkę i wygrała ta walkę , bo po 15. dniach była już zdrowa i uzyskała remisje. " Tego będę sie trzymać bo to wyłącznie dla mnie sie liczy.... dzis już kończę bo Mariusz właśnie przyjechał ... 30 min to wogole nie spóźnienie tak więc nie będę sie czepiać i dolewac oliwy do ognia:)...

piątek, 19 października 2012

Ostatnia punkcja cz2

Przepraszam , ze dopiero dzis ,w srode byłam tak bardzo zmęczona fizycznie i psychicznie ze nawet słowa nie umiałam napisać , a wczoraj zabiegana.... to była najgorsza punkcja, Natalka tak strasznie płakała , krzyczała , aż zachrypla . Mnie łzy spływaly po policzkach, jedna z mam podeszla do mnie i powiedziala , to juz ostatnia bedzie dobrze Gdybym tylko mogla wzielabym ten ból na siebie ,gdybym tylko mogła bez zastanowienia , ... nie zostawilam jej tego dnia z ciocia , zostalam przy niejok i ok 17 wyszliśmy ze szpitala z wypisem, Natalka blada i słaba ledwo doszła do zaparkowanego przed samym wejściem auta. Przez cały okres leczenia widziałam ja dwa razy w takim stanie . W samochodzie wymiotowala tak więc przejechanie pięciu kilometrów zajęło nam ok 3 godzin z przystankiem w naszej restauracji ... ciężki dzień ,jak dojechalysmy do domu sciagnelam jej karteczke i poszła do swojego pokoju położyła sie na łóżku Huberta i zasnela.... Moje malenstwo tak dużo wycierpiala , tyle zniosła ..... cieszę sie, ze już wkrótce spelnie jej marzenie , które przyspieszyli wspaniali ludzie :), których miałam możliwość ostatnio poznać . Chciałam ostatnio o nich napisać ale problemy z publikacja jakoś mnie odciagnely od tego wątku :(.... W poprzednia sobotę poznałam Marzne i Bogusia , którzy mieszkają w Rzeszowie . Niestety jadąc po towar do Francji , a dokładnie do Paryża zespół im sie samochód ....dzis Marzena mówi ze to my jej spadlismy z nieba , bo pomoglismy naprawić samochód , a ja ze to oni bo 10,11,12 listopada lecimy do Paryża w którym jeszcze nigdy nie byłam . Natalka o niczym nie wie i dowie sie dopiero jak będzie wsiadac do samolotu :):):) Ucieszy sie bo chciała tam jechać :):)...... Wracając do tematu szpitala , spotkałam Piotrka ( tatę Artusia) opowiedział mi o tym ze udało sie zebrać pokaźna sumę na przedszkole i ze rozmawiali z Panią profesor , która obiecała mała kwotę przeznaczyć na przedszkole a resztę na to co najbardziej jest im potrzebne. Dobrze , bo doskonale pamietam jak pewnych podstawowych rzeczy brakowało w zabiegowce. Wiem ze chodzbysmy nie wiem co robili to zawsze tych pieniędzy będzie tam mało ... to przykre i boli każdego kto otarl sie o ten oddział choćby tylko w odwiedzinach .

wtorek, 16 października 2012

Ostatnia punkcja cz1

Jutro ostatnia punkcja , serce szybciej mi bije ze strachu i szczęścia ze to już koniec .... ostatnia !! Teraz już wiem co miały na myśli inne mamy mówiąc o etapach leczenia, nie chodzi tu tylko o etapy leczenia , ale o etapy tego co czujemy , przez co przechodzimy .... Boje sie tak bardzo ! a z drugiej strony cieszę jutro moje imieniny ta ostatnia punkcja to dobry prezent .... Koniec bólu , igiel , stresu i wszystkiego co z tym związane ... Wielki dzień , wielki! O niczym innym nie jestem w stanie dzis myśleć , więc pisać tez nie będę bo nic teraz sie nie liczy poza tym co czeka nas jutro. Trzymajcie kciuki, mocno !

wtorek, 9 października 2012

To był kolejny pracowity dzień , zakończony ostra jazda na rowerze :)prawie 45 minut z instruktorka na siłowni .... My sie z Mariuszem pocilismy , a nasze szkrabki bawiły sie na pileczkach. Po tym wszystkim zjedlismy lody tak więc to co zostało wybiegane nadrobione zostało odpowiednia ilością kalorii.... Natalka zaczyna wchodzić w rytm codziennych obowiązków , idzie nam to topornie ale ... do przodu . W sobotę byliśmy w sklepie zrobiłam sobie mały prezent i kupiłam zegarek .... Natalka tez sobie wypatrzyla i nawet sie nie zastanowila nad tym ze będzie musiała sie uczyć mówić , która jest godzina . Ja dobra oczywiście mama kupiłam a pózniej miałam ubaw ucząc ja ..... teraz Natalka twierdzi ze nie potrzebuje zegarka a ja na to ze potrzebuje i tak sie obie usmiejemy z tych jej wypocinek :):).... Ciesze sie bo jak narazie nie opuscilysmy zadnego dnia w zerowce ,poza tymi w ktore jestesmy w szpitalu lub na badaniach. Nie zaluje ze nie zostawilam jej w domu na indywidualnym nauczaniu , kontakt z dziecmi robi jej naprawde dobrze. Co prawda mowi ze jak sciagnela chustke z glowy to ktos sie smial z jej krociutkich wloskow , ale tak poza tym sa same plusy ....Hubcio z dnia na dzień rośnie jak na drożdżach , dopiero teraz widzę jak wiele mnie ominęło przez ten okres , który byłam w szpitalu... Kochany smieszek, mój mały mężczyzna /):).... Trochę sie przeziebilam , odczuwam to rano kiedy muszę wstać , pózniej działam jak szwajcarski zegarek , który odlicza czas do upragnionego urlopu.... Liczylam ze uda sie wcześniej urwać , ale chyba jednak wypadnie na grudzień i święta za to nie 7 a 14 dni w ciepłym Egipcie ... na sama myśl już mi ciepłej i lepiej:):).... Ważne jest jeszcze to ze urodzinowa sukienka Natalki jest już prawie gotowa , ostatnia profesjonalna przymiarka za nami..... Nie wiem czy napisałam skladnie czy nie , ale wybita jestem z wątku i nie chce pisać dzis o tym co mi ślina na język przyniesie bo pisząc różnie odbieramy słowa a nie chciałabym urazić nikogo.... Zakończe tym ze w końcu otrzymałam swoją kartę dawcy i ze udało mi sie namówić kolejnych moich znajomych aby sie zarejestrowali- jestem z siebie DUMNA!!!!

czwartek, 4 października 2012

5.10.2012 godzina 2:29 ,to jeszcze noc czy już rano????

Dawno mnie tu nie było ... tzn pisałam ale nie mogłam publikować , a kiedy już mogłam to pisałam o tym o czym nie mogę , by nie zepsuć tego nad czym tak cieżko pracuje co pochłania mnie tak bardzo ze już sama nie wiem czy dobrze robię ciągnąc to dalej .... zastanawiam sie nad tym czym sobie zasłużylam by na jedna osobę spadało tak wiele problemów i zła......... i pewnie nigdy sie tego nie dowiem, a nawet gdyby to i tak okazałoby sie ze to los czy coś w tym stylu więc wpływu na to nie mam:(.... dzis dowiedziałam sie iż kolejna osoba która bezpośrednio znam zaczęła walkę z rakiem, przykre i to bardzo , mimo iż to nie moja rodzina zaczynam sie zastanawiać skąd sie tego cholerstwa tyle bierze w jednym miejscu ... Skąd??? ..... Mam bardzo ciche dni z Mariuszem , jedyny tego plus to większa mobilizacja na siłowni i po równym miesiącu siłowni i diety na wadze zobaczyłam dzis o piec kilo mniej :):).... Natalka ma sie bardzo dobrze włoski rosną , wyniki dobre, jutro będę wiedziała a raczej już dzis jak wyglądają jej próby wątrobowe w zasadzie gdyby nie ta punkcja go już wogole moglibyśmy nie odwiedzać szpitala :)... rozmawiałam z kilkoma osobami które leczyly sie w tym samym czasie co my i wszyscy idą do przodu ,co bardzo mnie cieszy . Jeśli chodzi o remont przedszkola to powiem Wam szczerze ze dziwi mnie fakt ze do dnia dzisiejszego nikt sie do mnie nie odezwał mimo iż zaproponowałam sama od siebie spora kwotę i chęć rozpoczęcia tego wspaniałego pomysłu . Rozumie ze lekarze i ordynator maja to gdzieś , ale przedszkolanki do dnia dzisiejszego nie zadzwoniły i s oddziału żaden z rodziców tez sie nie kwapi do pomocy. W tej całej tragedii która nas dotknęła muszę przyznać ze mialysmy możliwość chorowania i obcowania w naprawdę " doborowym " towarzystwie ... tzn już wyjaśniam coby nikt mnie złe nie zrozumiał . Wszyscy byliśmy dla siebie, można było nie tylko porozmawiać na temat naszych chorych dzieci , ale o innych zwyczajnych sprawach ,jedni drugim pomagali i tłumaczyli , znaliśmy o porządek , ustaliliśmy regulamin i takie tam . Razem sie cieszyliwmy z sukcesów zdrowotnych naszych dzieci i razem plakalismy , dzis do siebie dzwonimy ..... dobrze , ze nie jestem tam teraz bo byłabym w tym wszystkim bardzo samotna i zagubiona . .....tak na zakończenie dodam tylko ze moja rodzina powiększyła sie o Sare, sliczna rodowodowa sunie rasy bulterier o imieniu Bonita , ale Natalka razem tata mówią na nią Sara:)

piątek, 28 września 2012

Urodziny Mojego Przystojniaczka

.... niewiem czy uda mi sie opublikować ten post ... To już chyba czwarty , który pisze i z którym pojawia mi sie problem i jakiś błąd . Wczoraj mój mały mężczyzna obchodził swoje drugie urodziny i właściwie to tyle, albo aż tyle chciałam napisać . Mój mały mężczyzna TAK BARDZO GO KOCHAM!!!! ..... Nie pisze dziś o tym co i jak bo ogólnie to miałam kiepski dzień , ważne ze Huberta impreza sie udała , reszta może poczekać :)

środa, 19 września 2012

TRZECIA PUNKCJA 19.09.2012

UDAŁO SIE!!!:):).... Trzecia punkcja za nami ,została jeszcze tylko jedna!!!! .......Jestem taka dumna z Natalki , dziś wogole nie płakała ani przy morfologii, ani przy welflonie i co najważniejsze przy punkcji tez nie płakała .... Kochana moja córeczka :), która oczywiście wykorzystała dziś kolejny raz sytuacje i przed punkcja kiedy już dostawała tzw głupiego jasia zapytała "mamo dostanę lalkę monster high jak nie będę płakać "- odparłam oczywicie kochanie..... to taka chwila w której niczego bym jej nie odmówiła , a jak mama dała słowo tak zaraz po pracy grzecznie poszła do sklepu i lalke kupiła :):)....Tak bardzo ją kocham ,a z każdym kolejnym dniem jeszcze bardziej jesli wogóle to jeszcze możliwe ,żeby kochać bardziej niż bardzo, bardzo. Tak jak mówiłam ,ze poświęce dzis czas na rozpoczęcie hasła "szpitalne przedszkole" tak tez zrobiłam . Ku mojej uciesze okazało sie ze pomoc i finanse już same a raczej za pomocą wspaniałej Asi ( mamy Artka) sie znajda. Asia pracuje w kadrach sieci Tesco która 22 września organizuje bieg i zbiera pieniądze, właśnie dzięki Asi zbierć je będą na przedszkole. W planach na przedszkole a jak będzie w praktyce nie wiadomo ,sama Pani przedszkolanka trochę się obawia ze jak kasa pójdzie na szpital to one nic z tego nie dostaną tzn nie dostaną na przedszkole.... ale spokojna głowa damy radę z ich pomocą czy nie dzieci bedą miały nowe przedszkole już moja w tym głowa!! ... Dziś duzo nie popisze , dopiero co wróciłam do domu , dzis rano szpital, pózniej praca, a po niej szpital,kiedy już odwiozłam Natalcie do domu wróciłam jeszcze do pracy, a wieczorem siłownia i brak kolacji... Oczy mi sie zamykają nad ta klawiatura i w brzuchu burczy , idę spać coby czasem nie przyszło mi do głowy otwieranie lodówki i owiadczam nie wchodzę dziś na blogi na których są pyszne przepisy :(:(....bo się złamie i w końcu zjem cos dobrego i kalorycznego..... DOBRANOC:), pozdrawiam i slę buziaki dla Was wszystkich:)

poniedziałek, 17 września 2012

Życzliwi ludzie .... pełno ich, pełno tego badziewia w dzisiejszych czasach . Tylko patrzą jak podwinie Ci sie noga , spotka Cie tragedia... przykre:(. Tych prawdziwych należy szukać i dobierac bardzo ostrożnie ... najczęściej cios zadają Ci najbliżsi , na pseudo życzliwość jesteśmy bardziej odporni. Dla mnie najgorsze było to kiedy zdałam sobie sprawę ze najmniej mogę liczyć na swoich rodziców . Mimo tego ze owszem pytają jak Natalka sie czuje przez okres kiedy byłam cały czas w szpitalu z Natalka nie zapytali i nie zaproponowali pomocy. Nie mówię o finansowej ( chociaz o niej tez przez chwile pomyślałam ) ale nie zapytali czy z nią posiedzieć w szpitalu lub choćby na chwile mnie wymienić .... Przykre i pamietam ze przeplakalam z tego powodu jedna noc.... Znajomi , jacy znajomi ci którzy dobrzy są na chwile lub na jeszcze krócej . Ostatnio na jednym z blogów wyczytałam ze brak znajomych powoduje ze nie ma do kogo otworzyć buzi , napić sie browara i takie tam .... a ja generalnie mam w dupie takie rzeczy , nie tęsknię za tym i czuje sie swietnie w towarzystwie Mariusza z którym nigdy sie nie nudze ( mimo ze czasem mam ochotę go zabić ) .... Ostatnio całkiem przypadkowo poznałam kilka osób i choć nie znam ich długo mam o nich lepsze zdanie niż o tych którzy powinni być bliżej mojego serca. Przestałam sie przejmować tym ze nie ma już zgranej paczki bo to wszystko było na pokaz !! Mimo ze jestem Polka nie mam dobrego zdania o naszym narodzie większość to egoisci , którzy widząc leżącego prędzej go dobija i zadeptaja niż udziela jakiejkolwiek pomocy. Na codzień przy wypadkach widzę znieczulice i nie wiedzę . Bo tak naprawdę jesteśmy zacofani i nie chcemy wiedzieć jak pomoc drugiemu. Widziałam jak matka patrzyla jak jej dziecko sie kończy i zamiast udzielić pierwszej pomocy i je ratować wydzierala sie bezsensownie. Lidzie uwielbiają karmić sie tragediami innych jakby sam fakt przeżywania tragedii nie był wystarczająco trudny do życia . Pewnie mogłabym tak pisać na temat tych życzliwych , ale po co poswiecac czas dla ludzi którzy nie są tego warci. W życiu codziennym staram sie nawet nie zwracać na nich uwagi ..., ale zdarza sie ze nerwy puszczają i wtedy robi sie nie ciekawie.... Przeraża mnie fakt ze są matki które potrafią gnebic i zabić własne dziecko, ze tyle jest przemocy w rodzinach... gdybym mogła karalabym ich tym samym co oni robią swoim dzieciom . Przeraża mnie ze ci wszyscy psychopaci to ludzie wykształceni , z tzw dobrych domów , nigdy wcześniej nie karani

czwartek, 13 września 2012

Fundacja Fantazja

.... dziś zupełnie o czymś innym, zadzwoniła do mnie Pani z fundacji Fantazja z zapytaniem czy może zadać mi kilka pytań  na temat Natalki jej choroby, leczenia i jej marzen.... Odpowiedzialam na pytania i poprosiłam żeby napisała ze największym marzeniem Natalki jest nowe , wyremontowane przedszkole na oddziale pierwszym w prokocimiu .... marzenie Natalki dotyczace wspanialego pokoju jest częściowo spełnione przeze mnie i mariusza , domek dla lalek już dostała , laptopa tez mimo ze w fundacji usłyszałam ze jest za jeszcze za mała   .........powiedziałam ze  pomoc w realizacji remontu przedszkola sprawi nam obu  radość , doskonale wiemy jak bardzo to przedszkole jest tam potrzebne, jak dni sie dłużą gdy jest zamknięte jak dzieci sie nudzą i jak tęsknią za normalnoscia , która często właśnie tam odnajdują ......usłyszałam , ze nie była gotowa na tego typu marzenie i taka rozmowę , podziękowała i obiecała telefon po rozmowie w Fundacji. Zależy mi na realizacji tego przedsięwzięcia , 19 września idę na punkcje z Natalka będę miała prawie cały dzień na to by w końcu porozmawiać z Panią Ordynator , potrzebuje plan pomieszczenia i przede wszystkim zgodę, porozmawiać z  przedszkolanka o tym jak ona to widzi i co najbardziej potrzebuje ....  wszystko jest bardzo ważne , nie wszystkie zabawki możemy tam umieścić bo dzieci jeżdżą ze stojakami na pompy i kroplowki  .... chce aby było kolorowo i praktycznie... Skupie sie na tym aby bylo przeslicznie pomalowane z nowymi mebelkami, stoliczkami , przynajmniej z dwoma komputerami ..... Do dziela Goska do dziela , po pierwsze Zgoda ,po drugie  Projekt, po trzecie kosztorys i sponsorzy :) .......ucieszyl mnie dziś ten telefon:) i to bardzo, pozytywnie nastawil, oraz podladowal baterie do działania :)...... Życzę spokojnej nocy .

środa, 12 września 2012

12.09.2012

Chciałam dziś pisać o życzliwych ludziach nawet już sobie to w głowie ukladalam bo mam na ten temat mocno wyrobione zdanie.... ale nie dam rady , właśnie skończyłam gotować barszczyk czerwony jak moja teściowa zaczęła mieć do mnie nie uzasadnione pretensje, bodźcem do tego był alkohol który wcześniej wypila..... czasami mam jej dość , zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo jej stan jest poważny , od dwóch lat leczy sie na chlonniaka i gruczolaka i szlak mnie trafia ze ona nie zdaje sobie z tego do końca sprawy i po chemi potrafi sie nachlac ... dwa dni temu rozmawialiśmy o operacji która musi przejść na przepukline i o tym ze chce 3200 zł na jakaś zajebisty siatkę której nie refundację NFZ..... Powiedziałam ze jej te pieniądze dam, choć tak naprawdę fizycznie ich nie mam ..... Powiedziałam jej ze mój tata tez idzie na ten sam zabieg i nic nie płaci , wiec żeby wszystko posprawdzala i nie dała sie oszukać , ze powinna uważać bo leczy sie na nowotwór .... Doskonale pamietam jak placila " lapowki" lekarzom zupelnie niepotrzebnie .Dziś usłyszałam ze jestem zła , i nie powinnam jej mówić ze ma raka.... Chore , zastanawiam sie dlaczego mam przejmować sie i dbać o kogoś kto sam o siebie nie dba. ....

wtorek, 11 września 2012

komentarze u Agaty

 .......Agata usunęła i zablokowała komentarze na swoim blogu( przy najmniej ja ich nie widzę) chyba powoli przygotowuje się do zaprzestania pisania ..... dla niej lepiej ,ale będę bardzo tęsknić....wiem ,że Ona potrzebuje samotności i spokoju.......mam tylko nadzieję ,że wszystko im się ułoży ,  że z pomocą Sandrusi i tego co nam wszystkim dały uda jej się przetrwać......,że odnajdzie siłę, która wskaże jej drogę do tego by cierpienie i ból , oraz śmierć Sandrusi odbiły się w sercu i pamięci nas wszystkich, a jej dały ukojenie.   ..... By ludzie ,którzy nie do końca wiedzą o czym piszemy zrozumieli głębię nie tylko słów ,ale tego co chcemy im przekazać nie oczekując przecież niczego w zamian...... by mimo naszych tragedii, albo dzięki nim nauczyli się bardziej kochać ,bardziej czuć i doceniać to co mają każdego dnia................

niedziela, 9 września 2012

....ostatnio pisze o tym jak mijają mi kolejne dni ..... a myślami jestem zupełnie gdzie indziej , nie umiem wymazać ich z mojego serca , inny może pomyśleć wariatka albo szurnieta... Jej życie wraca do normy a ona płacze , uzala sie lub nie wiadomo co jeszcze. Nie umie nie myśleć o Sandrusi może dlatego ze poznałam ja osobiście , ale codziennie patrzę na swoją natalke i zastanawiam sie dlaczego ona biega a Sandrusia nie , gdzie jest w tym wszystkim sens  i kto pociąga za sznurki .... jesteśmy marionetkami a sznurkami kieruje los, przeznaczenie czy jeszcze zupełnie coś innego ..... Płacze każdego dnia ze ta cholerna  niesprawiedliwosc spotyka dzieci, nasze dzieci. Ostatnio wchodząc na profil jednej z was  ucieszył mnie fakt ze następna osoba postanowiła i odważyła sie lub poczuła potrzebę dzielenia sie swoimi odczuciami ... Przeczytałam " kibicuje Natalce chorej na raka" , gdybym nie wyczytała ze pisane jest o mojej Natalce może nie odebrałem tego tak jak odebrałam ale pomyślałam wtedy tylko  jedno " na jakiego raka, to tylko białaczka , tak łatwo przez to przechodzimy ze zastanawiam sie po co wogole " wydawało mi sie ze mam problemy w związku , ze nie pasuje do mariusza ze pragne i dąże do czegoś innego , a teraz jakie to wogole ma znaczenie ŻADNE ..... Jest mi to zupełnie obojętne . Czas ucieka mi jak rzeka , bezpowrotnie , nie wiem czy robię dobrze czy czy zle i dlatego ze popełniam błędy to one są powodem tego co spotkało moje dziecko . Czy jestem dobra mama ?? Nie wiem , tyle rzeczy mnie ominęło .....  Tak bardzo mi przykro ze nie mogę  pomoc Agacie, Madzi i innym których poznałam , ze jestem poza tym , mam ochotę krzyczeć ..... A najchętniej poszłabym odleciec choć na chwile by wyrzucić ze mnie świadomość która mnie przerasta i przeraża .... Nie wiem czy wogole to co pisze ma sens i zreszta mam na to ....... potrzebuje czegoś co znów sprawi ze poczuje ze uczestniczę w tym wszystkim ze mnie to dotyczy a nie ze wszystko dzieje sie wyłącznie kolo mnie...

sobota, 8 września 2012

Pierwszy tydzień września za nami :)

..... (pisane z środy na czwartek) ..... kolejny dzien , dopiero trzy dni pracy za mną a ja nie mam siły na jutrzejszy. Myślałam ze trochę łatwiej mi to wszystko pójdzie .... chyba sie przeliczylam . Nie pisze ze mi sie nie chce lub ze tak ciężka prace wykonuje tylko ze ludzie z którymi mam styczność , ludzie którzy borykają sie z problemami zmęczenia dopiero co po skończonym urlopie , sprawiają  ze muszę zaciskac język za zębami żeby im czegoś nie powiedzieć .... żenada . .... i to było na tyle uzalania sie i narzekania z mojej strony. Teraz chciałabym napisać ze nie wiem jak to sie stało ale Natalki próby wątrobowe poprawiły sie i są w normie, sama Pani Doktor sie zdziwila ze mimo ze jesteśmy na pełnych dawkach chemii wyniki są w normie... oby tak dalej :), zauważyłam ze Natalka bardzo sie zmieniła , i to na dobre. Jestem jej mama i kocham ja bardzo , ale potrafię obiektywnie ja ocenić i nie zawsze byłam z jej zachowania zadowolona i dumna , a teraz muszę przyznać ze jestem pełna podziwu. Nie tylko jest grzeczna ale i spokojniejsza, dokładniej wykonuje zadane zadania i wogole .... Nie ma do czego sie przyczepić :).... Wszystko zaczyna wracać do normalności, w zasadzie gdyby nie wizja dwóch punkcji i wieczornej chemi jeszcze przez jakieś 60 tygodni , wszystko jest zwyczajne. Tylko ja jakaś inna , patrzę na siebie i sie nie poznaje .... ale nie będę dziś o tym pisać ......                                            Razem z Mariuszem mamy mocne postanowienie - jak narazie nam to wychodzi , zapisalismy sie na siłownię i saune .... Chodzimy 3 razy w tygodniu , wieczorem . Dzięki temu zmuszeni :) jesteśmy wcześniej kończyć prace ... ja do tego dorzucilam dietę , tzn jem trochę mniej, pewnych rzeczy wogole nie jem , może chociaz trochę zrzuce kilogramów :) , napewno fizycznie lepiej sie czuje :). ..... I nawet dozylam do piątku , nie jest najgorzej wszystko jak na razie sie układa więc nie ma co narzekać , najwazniejsze ze Natalka ma sie dobrze i nie opuściła ani jednego dnia w przedszkolu.Hubcio trochę zasmarkany, ale ogólnie wszystko w porządku OBY TAK DALEJ:))

wtorek, 4 września 2012

Odpowiedz na pytanie do poprzedniego posta

PRZEPRASZAM ,ze dopiero teraz odpisuje ...........                                                                      Pierwszy Dzien Natalki w zerowce. ..... teraz z czystym sumieniem mogę a raczej chce podzielić sie z Wami i  napisać ze obie bardzo byliśmy przejęte tym dniem,ja nawet bardziej niz bardzo:).... na szczęście od samego początku wszystko nam sie udało i było lepiej niż sobie to wymarzylam.... kiedy otworzyły sie drzwi przedszkola i zobaczyliśmy Panią dyrektor , która odpowiadając komus Dzien dobry odwrocila wzrok i zobaczyła Natalke ,z wielkim uśmiechem powiedziała " wróciła Natalcia" zrobiło mi sie tak lekko na sercu.... Wszystkie ciocie do nas szybciutko przyszly i zaczęły sie witać z Nataka , ktora wysciskala sie i wyprzytulala za wszystkie czasy:):)..... Najważniejsze dla niej i dla mnie oczywiście tez była akceptacja dzieci , bała sie tego bardzo bo niestety rożne rzeczy nam sie przytrafiły ze " zdrowymi" rówieśnikami  , Natalcia bała sie ze dzieci bedą sie z niej śmiały lub nie bedą jej pamiętać aż tu nagle do szatni przyszedł Fabian i powiedział głośno " ja Cie znam ty jesteś Natalka , masz ładnego kwiatka na głowie" ..... Natalka popatrzyla na mnie z uśmiechem , powiedziałam jej na ucho dając buziaka " widzisz mówiłam Ci pamiętają Cie i poznają bo takich wspaniałych ludzi jak Ty sie nie zapomina" .... i pobiegla na sniadanie , a ja pojechałam do pracy. Tak bardzo sie cieszę ze wszystko sie udało , ze mogę liczyć na pomoc Pan z przedszkola ,które zrobiły wyjątek i podają Natalce lekarstwa .......Natalka chodzi do prywatnego przedszkola i kiedy zachorowała nie zapłaciłam opłaty za czesne za miesiąc październik i listopad ..... to była ich cegiełka dla Natalki,której ani sie nie spodziewalam , ani tez o nia nie prosilam . Dzis wiem ,ze chce podać  ta pomoc dalej w ich imieniu  dziecku, które tego potrzebuje....

niedziela, 2 września 2012

2.09.2012

.... I koniec laby , od jutra wracam do pracy do siebie do firmy trochę sie martwię bo przez ostatni okres  tylko pracowałam i pracowałam , nie zdążyłam nabrać nowych sił na bezpośredni kontakt z klientami i przez to sama po sobie widzę , ze cierpliwości u mnie brak , a tu trzeba będzie uśmiechać sie od ucha do ucha:(:(.... Może nie będzie tak najgorzej :)...... Jutro wazny dzien dla Natalki ktora idzie do zerówki do przedszkola do którego chodziła za nim zachorowała , zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądało i czy uda nam sie ominąć infekcje..... Ważne jest to ze spróbujmy bo nie miałam sumienia odmawiać jej tej przyjemności obcowania z rówieśnikami . Teraz Natalka już myśli o tym , w co sie ubrać i żeby pięknie wyglądać ..... nie może sie doczekać kiedy zobaczy ciocie z przedszkola i swoje koleżanki . Cieszę sie razem z nią. W tygodniu musimy zrobić badania, próby wątrobowe bo ostatnie tez były podwyższone , a 19 września czeka nas trzecia z czterech ostatnich punkcji. Miałam wątpliwości czy powinnam godzić sie na wyciągnięcie wejścia to zdjęcie przypomina mi ze dobrze zrobiłam :)                          

piątek, 31 sierpnia 2012

30-dzieści lat minęło .....

....tak, właśnie tak wszyscy wczoraj śpiewali mi, usłyszałam tez ty stary rowerze , czy stara dupo:):) . Największy prezent zrobiła mi teściowa , która na torcie napisała 30 urodziny:):) a nie 31:):).... To było piękne , przez chwile zanim mariusz z świeczki zero nie zrobił jedynki... ubaw po pachy, a do tego Natalcia wznosząca toast " za najwspanialszą mamę, moja kochana mamę ". Nie muszę chyba pisać czy głośno mówić o czym pomyślałam gaszac świeczki na torcie. Najlepsze było to ze wszyscy byli tak przejęci tym żebym pomyślała marzenie ze nie zwróciliśmy uwagi ze świeczki zdmuchnal Hubert.                                                                                  Refleksje? .... Czy coś bym zmieniła ? Czy czegoś żałuje ? ODPOWIEDZ BRZMI NIEEE!!!!!    Uważam swoje życie za udane, mimo upadków i rożnych tragedii udawało i jak narazie udaje mi sie zawsze wybrać dobra drogę i wychodzić na prosta . Ostatnio doszłam do wniosku , ze to czy człowiek jest dobry czy zły kreują właśnie zdarzenia na które często nie mamy wpływu. Człowiek którego w życiu nic złego nie spotkało nie będzie lepszym człowiekiem od tego który niesie bagaż prawdziwego życia z cierpieniem .Moje tragedie życiowe są motywacja do tego by żyć twardo stanąć po ziemi i nakrecaja mój wewnętrzny motor. Dziś mogę otwarcie napisać ze to ze moja biologiczna mama mnie zostawiła sprawiło ze moje uczucie do moich dzieci jest tak wielkie ,ze  moja miłość do Natalki to coś wiecej niż miłość matki do córki , to coś co pozwala przenosić mi góry i uchylac nieba ..... Bezgraniczna i ponad wszystko .... to ze byłam biedna i musiałam jako dziecko pracować , przełożyło sie ze dziś nie boje sie pracować po kilkanaście godzin ze nie jestem lalunia, która czegoś nie jest w stanie zrobić bo polamie sobie paznokcie.... wręcz przeciwnie uwielbiam pogłębiać swoje umiejętności i wiedzę i być najlepsza w tym co robię ! Potrafie rozmawiać z ludźmi bez względu kim są czym sie zajmują odnajduje sie w ich towarzystwie. Jeśli jestem w danym towarzystwie to wiem co wypada lub nie, znam swoje miejsce......      ......Choroba Natalki otworzyła mi oczy na cierpienie ale rownież na ludzi którzy mając chore dziecko spoczywają na laurach i liczą tylko i wyłącznie na pomoc i dobroć ludzi dobrych ... Mój trudny związek z Mariuszem codziennie uczy mnie czegoś nowego , nauczyłam sie grysc w język , współpracować , i czasem daje sie prowadzić  jak w tańcu ... nie zawsze muszę mieć już racje , nie czuje sie z tym zle i w końcu nauczyłam sie ufać .....                                                                                                                

środa, 29 sierpnia 2012

28,29 i początek 30.08.2012

(pisane  28.08.2012).... Ja kicham, Natalka kicha, Hubert jeszcze nie a Mariusza raz bierze raz nie....jutro idę do przychodni wole żeby Pani doktor posłuchala Natalki , żebym miała pewność ze nic jej nie jest poza tym katarem i kichaniem.... oby bo na pewno zostawionoby nas na trochę w szpitalu. Poza katarem mamy podwyższone próby wątrobowe. Jeszcze nie na tyle abym zmuszona była jechać do szpitala , ale znając organizm Natalki wiem ze nie będzie dobrze....                                                                                 Znowu dzieje sie tak , ze wrzesień tuż tuż a ja jestem daleko w lesie , poza praca która nadal mi zalega z rożnych względów to niestety nie udało mi sie podpisać umowy najmu na lokal który sobie upatrzylam , bo Wlasciciel okazał sie oszustem. I nadal nie wiem co zrobić z zerowka Natalki tzn czy powinnam ja puścić do przedszkola czy powinna mieć indywidualny tok nauczania. Wiem dobrze co jest bezpieczniejsze ale zdaje sobie sprawę z tego ze Natalka chce mieć koleżanki i kolegów i marzy o swoim przedszkolu ,  ..... Normalnym przedszkolu.                                                                     Dzisiejsza (29.08.2012), wizyta u pediatry z Natalka na szczęście nie wykazała nic wiecej poza katarem .... walczymy dalej , aby nie rozwinęło sie nic wiecej dlatego Natalka lezy grzecznie w lozeczku,wcieranie i wygrzewanie...... a do tego duzo płynów , aby udało sie obejść szpitalne kroplowki ......                               30.08.2012 Dziś są moje urodziny nie wiem czy sie cieszyć :)..... Pózniej coś może napisze....                                                                                                            

niedziela, 26 sierpnia 2012

... Zaczęłam dziś pisać kolejny post .... ale to nic ważnego , nic co mogłoby zostać napisane w taki dzien jak ten .... po ogladnieciu zamieszczonego przez Agate "wspomnienia " ku czci Sandrusi  ....... Ku czci " ...małego, wielkiego człowieka ...".                                                             Nie jestem w stanie nic wiecej napisać ... płacze :(

środa, 22 sierpnia 2012

Druga punkcja bez wejścia centralnego za nami:)

... Tak dziś druga punkcja, wysiedzialysmy sie na korytarzu prawie do godziny trzynastej.  Pani  doktor  na nas nakrzyczala , ze nie powinnysmy wyciągać tak wcześnie wejścia , przez chwile tez tak myślałam kiedy panie pielęgniarki nie mogły założyć welflonu i poraz któryś podchodzily z igłą do rozplakanej Natalki.....na szczęście udało sie i już po chwili Natalka przyznała ze mimo bólu warto było wyciągnąć wejście i nie żałuje. Tak bardzo płakała przy zakladaniu welflonu ze przy punkcji zabrakło już łez :) , tym razem udało sie bez płaczu i krzykow. Gdyby nie fakt ze pani doktor powiedziała ze już po wszystkim nie uwierzylabym ze jest już po. Teraz grzecznie leży i ogląda sobie bajki , cieszy sie ze zbliżamy sie do końca i ze zostały jej już tylko dwie punkcje. Jestem z niej bardzo dumna. Kiedy weszliśmy dziś do poradni poprosiła Panią o karteczki na morfologie  po czym sama na nią poszła , miło widzieć jak dziecko staje sie samodzielne , jak inni rodzice mówią mi ze Natalka jest wyjątkowa.... rosnę wtedy w piorka z dumy, tak bardzo ja kocham!!! Ze szpitala powinnysmy wyjść około osiemnastej a pózniej jedziemy na obiecane duże lody z owocami. Pojedziemy razem z Mariuszem i Hubercikiem , któremu obiecalam ze pojeździ z mama samochodem . Codziennie rano jak tylko otworzy oczka wstaje z łóżka idzie po kluczyki do auta i mowi bumbum co w jego języku oznacza ze chce aby go zabrać ze sobą i przewiez autem - uwielbia jazdę samochodem , siedzi w foteliku jak zaczarowany i tylko ogląda samochody jadące z naprzeciwka, cisza i spokój tak jakby dziecka wogole nie było :):):).....                                                                                                                                          ..... Trochę sie dziś obawialam iść do szpitala bałam sie ze znowu zobaczę tłumy chorych dzieci , usłysze jakieś złe wiadomości .... ale tym razem tak nie było , na oddziale dziennym pustki,?w poradni tez, na jedynce względnie .... żadnych złych wiadomości nie mam , tak więc odetchnelam ze spokojem . Byłam na jedynce porozmawiać na temat remontu przedszkola  niestety Pani ordynator nie było , pani Bogusi - przedszkolanki tez , więc tak naprawdę nie udało mi sie uzyskać informacji na żaden temat. ..... może następnym razem.  

wtorek, 21 sierpnia 2012

20.08.2012

Jest pierwsza czterdzieści ( nad ranem) właśnie skończyłam sprzątanie mieszkania po niewielkim przemeblowaniu jakim był zakup i wlozenie łóżka pietrowego do pokoju Natalki . To naprawdę niewiarygodne jak nie wiele trzeba aby dziecko uszczesliwic -warte to jest każdych pieniędzy :):)......Wspominałam kiedyś ze Natalka została zapisana do fundacji mam marzenie , początkowo nie mogła sie zdecydować co chciałaby dostać , ale w końcu po namyśle wymyśliła sobie wspaniały pokoj w którym połączy dwa światy Hany Montany i zygzakow tak aby Czesc pokoju była jej a Czesc jej braciszka . Poniewaz tam polega to na znalezieniu sponsora ktory zechce zafundowac dziecku marzenie dlatego postanowilismy sami ja zaskoczyć , co prawda nie napadlam na bank i nie podzielilam pokoju na dwa światy ale kupiłam przepiękne piętrowe łóżeczko ....... Kiedy natalka zobaczyla lozeczko oszalała ze szczęścia  i to do tego stopnia ze jak poprosiłam ja żeby posiedziala u babci w pokoju do momentu jak skoncze sprzatac jej pokoj i pościele nowe łóżko to non stop przychodziła co chwile i pytała czy może wyjść już na górę ..... odpowiadałem ze nie i ze jak bedzie przeszkadzać i jej sie nudzi zawsze może sie pouczyć ... i tak ja posprzatalam a ona zrobiła kilka ćwiczeń z dodawania i odejmowania:):):)....... . .... Mimo tak późnej godziny nie czuje zmęczenia , liczy sie to ze moje słoneczko poszło spać z uśmiechem na twarzy.....     Hubercikowi tez sie spodobało łóżeczko , niestety przystawke taka zeby nie wypadł dostaniemy dopiero za kilka dni i nie mógł spać na dole , ale cieszył sie ze może spać u siostrzyczki w pokoju i na nowym lozeczku bez problemu poszedł spać , a dopiero po chwili przynioslam go do jego łóżeczka:)      ...... Niestety od piątku Hubert jest chory , złapał jakiegoś grzybo-wirusa i boli go jak oddaje mocz , złapał chyba coś na basenie i teraz biedaczek cierpi:(.                                                                                      ..... Chciałam napisać o jeszcze jednym niby takie nic ale cieszy . Od pewnego czasu poza zdrowiem Natalki i obowiązkami nie miałam czasu na nic .... dzięki Mariuszowi znowu przemoglam sie i pomyślałam o sobie... oczywiście jak zostałam juz przez niego przyparta do ściany .... umówił mnie do salonu kosmetycznego  na masarz relaksacyjny i zabiegi oczyszczajace twarz..... było bosko , po prostu relaks, relaks , i jeszcze raz relaks.                                                                                                                       .......... zupełnie inny temat , odpowiem na wasze pytanie zadane mi mailowo - kilka osób napisało do mnie maila z zapytaniem czy wiem co dzieje sie u Agaty mamy Sandrusi  i Madzi mamy Jasia .....     Napisze tak: ... kiedy mogłam pisałam , ale teraz naprawdę nie czuje sie upoważniona do tego by pisać ......., jeśli chodzi o Madzie nie dzwonilam , ale nie ma dnia bym nie myślała i nie płakała .... Bardzo tęsknię za nimi ...... Agata, nasza Agata potrzebuje ciszy i spokoju...... wewnętrznego spokoju ducha . Nie wiem czy wcześniej wspominalam , ale kiedyś poronilam .... ból był i jest i tak naprawdę nigdy nie zniknie .... ale to nic z tragedia Agaty , nawet tak silna osoba jak Ona potrzebuje czasu by sobie z tym poradzić . Weźcie jeszcze pod uwagę jedno ze z tak wielka strata i tragedia trudno poradzić sobie samemu a co dopiero dzielić sie z innymi ,i publicznie na forum ...... Nie chodzi przecież o to by płakała na blogu a my ja pocieszali chodzi o to by zaznala spokój duszy i umysłu , który pozwoli jej na to by dalej z życiem budzić sie każdego kolejnego dnia , by proste rzeczy i czynności zaczęły ja cieszyć, by wyznaczyc sobie kolejne cele....a na to potrzeba duzo czasu ,  ..... ich miłość była i jest wyjatkowa dlatego Sandrusiu prosze Cie Aniolku kochany pomóż mamusi ukoic ból i spraw aby znalazła siły by dalej żyć i aby Wasza tragedia była nauka i wzorem do postepowania z " nowotworowym wojownikiwm "dla tych którzy znajda sie na oddziałach onkologii i hematologi .....by inne mamy wiedziały jak powinna wyglądać miłość pisana przez duże M.....

piątek, 17 sierpnia 2012

CO U WAS SŁYCHAĆ ??

Już dziekowalam za wsparcie którym mnie otoczyliscie , ale jest jeszcze coś co powinnam zrobić GORĄCO PRZEPROSIĆ , ze ani razu nie zapytałam o to co Wy czujecie , tak jakbym wychodziła z założenia ze Wasze życie jest idealnie szczęśliwe bez codziennych problemów . Nie wiem skąd mi sie to wzięło .... Kilka dni temu usiadlam nad blogiem zaczelam go czytac od poczatku i chciałam napisać  do każdego z Was osobno maila lub komentarz  z najprostrzym pytaniem " Co u Ciebie słychać ?"..... Moje problemy są równie ważne co Wasze , a to nie ja tylko Wy znaleźliście i czas i siły by czytać blog i wspierać ludzi zwyczajnych i ich problemy mimo ze na codzień sami borykacie sie ze swoimi problemami . Dlatego chciałbym zadać Wam to pytanie dziś  aby to nasze pisanie nie było pomocą i wsparciem tylko z Waszej strony .....             CO U WAS SŁYCHAĆ ??                                                                               Iwono trzymam kciuki za Ciebie i dzidziusia i wierze ze wszystko będzie dobrze ... Proszę Cie pisz do mnie jak sie czujecie internetowa przyszła ciocia myśli o Was cały czas !:)

środa, 15 sierpnia 2012

15.08.2012

...otworzyłam dzisiaj oczy, odslonilam rolete .... I schowalam sie pod swój kocyk z powrotem . Zimno, mokro...... A ja muszę dzisiaj isc do pracy :(. Powoli kończy mi sie czas ,  bo do końca sierpnia muszę zrobić wszystkie dokumenty ...... nadal segreguje papiery które robiła dziewczyna u nas w firmie , w  listopadzie kiedy nagle Natalka znalazla sie w szpiatlu ,a ja byłam w szpitalu z nia cały czas.... Szukam nowej lokalizacji dla naszej firmy, kończąca sie umowa najmu i brak możliwości jej przedłużenia ze względu na inwestycje które maja tam powstać powodują ze razem. z Mariuszem staliśmy sie wybredni .... na dzień dzisiejszy nie ma dobrego miejsca, dlatego tak z tym zwlekalismy i w sumie to nadal nie możemy sie zdecydować . Zastanawiam sie jak tu podladowac sobie bateryjke i wykrzesac z siebie siły aby mieć glowe do tego wszystkiego. Dziś nawet aura jest przeciwko nam i sie buntuje, pogoda wrześniowa a nawet pazdziernikowa..... Gdzie słoneczko sie schowalo ???Czy ktoś wie gdzie ono jest??? ......                                                                                                       .....Natalka czuje sie dobrze , powiedzialabym ze zupełnie zapomniała o szpitalu. Nie mamy wejścia , nie musimy zmieniać opatrunkow więc nie chodzimy do szpitala , jutro planuje pojechać i ustalić jej termin na kolejna punkcje , muszę wykupić Chemie w aptece więc zalatwie jedno z drugim .....  Nie oznacza to ze przestałam ja obserwować , wypatrywac zmian w wyglądzie i zachowaniu .. Dalej boje sie ze w obliczu tych wszystkich tragedii to tylko chwilowy spokój . Nie daje poznać po sobie tych wszystkich obaw ale jest to silniejsze ode mnie.....

piątek, 10 sierpnia 2012

Myślami jestem......

.... Z Agata , codziennie mówię do Sandrusi , tak jakby była moja najlepsza przyjaciółka o wszystkim i niczym....    tez słyszałam o wiadrach pełnych łez o którychwspomniano u Agaty na blogu, skoro jednak Sandrusia jej sie z nimi jeszcze nie snila ....płacze razem  z nią :((                                                                                                                                                                                     .......przy Madzi i małym Jasiu , nie ma dnia żebym o nich nie myślała .....                                               .....przy kolejnej punkcji która zbliża sie dużymi krokami .....                                                                 ..... przy wszystkich których poznałam w szpitalu.....                                                                          ..... z moja zmarła babcia , której rocznica śmierci wypada w dwa dni przed                         moimi urodzinami . Bardzo mi jej brakuje...                                                                                             ...... z moja siostra , której życie płata miłosne figle i pogubila sie w tym.                                                                 wszystkim.....                                                                                                                                                    .                                                                       Oraz przy tym co czeka mnie w najbliższym czasie:.... zerówka Natalki        ......przeniesienie całej firmy do innego miejsca, ....realizacja planu przedszkole - czyli plan działania od A do Z.                                        .                                                                   .                                                        .... przy grudniowym wyjeździe na urlop , niestety teraz nie możemy jechać z wielu powodów więc musimy podladowac nasze baterie , zacisnac zeby i mieć nadzieje ze nic nam tych planów już nie zmieni...                                                                                                                                                                                                              ...wewnętrznie niespokojna i pełna obaw:(

środa, 8 sierpnia 2012

Post po wizycie na blogu Majeczki

.... Wczoraj pierwszy raz weszlam na blog Majeczki o którym dowiedziałam sie u Agaty kiedy pani S wypisywala głupoty ..... Ciarki mi przeszły po całym ciele , kiedy człowiek dowiaduje sie ze jego dziecko nagle jest chore na nowotwór nagle cały świat staje w miejscu, jesteśmy załamani , zszokowani samym faktem i nagle kiedy już zaczyna do nas docierać stan faktyczny i coraz wiecej wiemy na temat leczenia, uleczenia mamy siły na to by walczyć , jest nadzieja i ogromna wola walki...... Drugi raz kiedy słyszymy o chorobie dziecka czyli nawrocie cios jest silniejszy , Walka z uzbrojonym, odpornym na leczenie " nowotworowym wojownikiem " jest ciezsza a nasze szanse są mniejsze bo kolejny atak bliski w czasie powoduje ze jesteśmy oslabieni, nasza odporność  nie zdążyła sie jeszcze odbudować a my pośrodku stojąc miedzy nasza obrona "lekarstwami i tym złym wojownikiem pod oszczalem z każdej ze stron .... często przegrywamy:(:(.             Za pierwszym razem łatwiej nam wierzyć w happy and, kiedy dopada nas to po raz drugi realnie patrząc oceniamy szanse , podejmujemy walkę , ale jest ona na pograniczu życia i śmierci. Najgorsze jest kiedy rodzic słyszy w szpitalu ze nie mogą nic zrobić , zabijają nadzieje .... Kiedy wiesz ze Twoje dziecko umiera i walczy o każdy dzień , chwile o każdy oddech... a ty jesteś i nie możesz nic zrobić , to takie niesprawiedliwe . A kiedy nasze dziecko zostaje Aniolkiem stoimy nad przepaścią i nasz świat i życie nagle kończy sie bez powrotnie , bo już nic nigdy nie będzie takie samo.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

06.08.2012

Czytam blog Agaty od samego początku, ostatnimi czasy wracam do niektórych postów nawet po kilka razy..... nie umiem zacząć dnia nie wchodząc i nie zaglądając czy napisała coś nowego....kiedy wkleiła zdjęcie Sandrusi z pięknymi skrzydełkami....łzy spływały mi po policzkach , do tego była przy mnie Natalka ,która zaczęła zadawać pytania na temat aniołków........to wszystko jest tak bardzo nie sprawiedliwe ,my walczymy o każdy dzień naszych dzieci, o każdą chwilę, oddech a są tacy którzy je biją, zabijają , porzucają......Wydaje mi się ,że nie ma lekarstwa na tęsknotę i ból po starcie dziecka , sama nawet nie staram się zastanawiać co działoby się ze mną ...ale patrząc zupełnie z boku jako obca Agacie nie bałabym sie powiedzieć jej aby postarali się o dziecko. Dzieci to sens naszego  życia to po to ludzie żyją . Agata jest wspaniałą mamą i wiem że jej obawy są bez podstawne ,nie porównywałaby maleństwa do Sandrusi. Każde dziecko jest inne, wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Nie ma na świecie dwóch takich samych. Nie można Sandrusi zastąpić innym maleństwem....Ona była ,jest i będzie to wiem na pewno!!! Sandrusia pewnie chciałaby aby mamusia znalazła ukojenie i  aby jej laleczkami bawił sie nie kto inny jak jej siostrzyczka, aby sprawdzała listę obecności laleczek wchodząc do domu ....aby zapanował w domu spokój i uśmiech. Nie oznaczałoby to ,że przestali kochać , tęsknić , płakać ale mogliby wrócic do normalności. Wkurza mnie ,że cala jej rodzina wystawiona jest na pokaz, że non stop są krytykowani, obserwowani.....to nie sprawiedliwe że za życia Sandrusi byli rozliczani z wszystkiego i również po jej śmierci nie mogą zaznac spokoju.....zawsze znajdzie sie jakaś duszyczka ,która wypisywać będzie głupoty. Czy nie największą tragedią jest śmierć dziecka ,ażeby nadal mówić co ma robić, czego nie, gdzie jest widziana, w co ubrana ....czy nie może nigdzie wyjść , uśmiechać się aby ktoś nie napisał zaraz ,że widziano ją roześmianą.....to strasznie przykre, że spotykają ją takie rzeczy.............................



Już postanowiłam....we wrześniu zaczynam realizować plan Agaty , chciałabym wyremontować przedszkole w szpitalu na odzdziale onkologii, mam nadzieję ,że ludzie których znam pomogą mi aby było wyjatkowe. W przedszkolu chciałabym zawiesić zdjęcie Sandrusi i mojej Natalki....i chcę to zrobić nie dla rodziców ,którzy są różni, tylko dla dzieci bo one nikomu nic złego nie zrobiły a zasłużyły na wszystko o czym tylko pomyslą. Mam klientów którzy pracują w rónżnych branżach na pewno wśród nich znajdę takich ,którzy nie przejdą obok tego pomysłu obojętnie.... dobrzy ludzie są i na pewno pomogą bo cel jest jeden : BEZCENNE SZCZĘŚCIE I USMIECHY  DZIECI ......wszystkich dzieci, bo nigdy nic nie wiadomo.

czwartek, 2 sierpnia 2012

2.08.2012 , takie tam

Połowa posta napisana przed sprzeczka z Mariuszem o przesikana pieluche Huberta :).... rano jadę z Natalka na zmianę opatrunku , to już ostatni opatrunek.... nie zagladalam pod gazik ale Natalka mówiła ze nie najgorzej to wyglada . W zasadzie to szpital będziemy odwiedzać tylko na punkcje, zostały już trzy , i po receptę na Chemie . Powoli zaczyna do mnie docierać ze najgorsze jest już za nami. Dzisiaj Natalka była zrobić sobie zdjęcie do paszportu , trochę sie martwiła ze nie wyjdzie za dobrze bo bez nakrycia na głowie , ale jak już zrobiła zdjęcie , mimo ze z krociutkimi włosami widać od razu ze to uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczynka. Bardzo ładnie wyszła , jej skóra nabiera powoli barwy zdrowego dziecka, słoneczko delikatnie razem z wiaterkiem pozostawia delikatnie brązowa barwę. Od kiedy Natalce wyciągnięto wejście centralne widać , ze znowu zaczęły cieszyć ja zwykle codzienne rzeczy, częściej znajduje siły na wyjścia na spacery i szaleństwa z braciszkiem . Uwielbiam na nią patrzeć jak opiekuje sie Hubercikiem i tłumaczy mu jak ma coś zrobić lub czego mu nie wolno:):):... jak przytulaja sie i całuja.                                                         Jeśli chodzi o mnie i Mariusza to są lepsze dni i gorsze...tak prawdę mówiąc nie zwracam już uwagi na jego prowokacje , wytyczylam sobie cele i czy z nim czy sama zrealizuje je na pewno. W pewnym momencie życia zdajesz sobie sprawe z tego co jest ważne a co mniej...czy tworzymy udany związek - nie wiem , raczej nie . Nie jest tez najgorszy to wiem na pewno. Sprzeczamy sie o pierdoly  i coraz wiecej rzeczy mi u niego przeszkadza a mimo to nie daje znać po sobie ... dla świętego spokoju . Zarzuca mi wiele sam nie widzi swoich błędów a nawet często zdarza sie ze próbuje wmówić mi ze przyczyniłam sie do " winy" Koniec z tym to wiem na pewno , choroba Natalki wiele mi uświadomiła i widzę to czego nie widziałam wcześniej .... Nie jestem taka jak kiedyś .  Czas na zmiany , jeśli zacznę od siebie będę wiedziała na czym stoję .

Moja Kochana Natalka


Dla niej warto żyć , to ona sprawia ze rano wstaje z uśmiechem . Ostatnio mowi do mnie tak "Mamo od Ciebie dostałam już gwiazdkę z nieba i słonia w karawce czego mogę chcieć wiecej ??? ".... I uśmiecha sie rzucając mi na szyje .:):):)


wtorek, 31 lipca 2012

Urodziny Natalki

.....urodziny uważam za udane, potwierdzają to buziaki mojej gwiazdeczki złożone nie tylko na policzku u mamy i taty ale wszystkich gości którzy na tej naszej uroczystości byli . .... W sobotę późnym popołudniem wyjechałam razem z Mariuszem do Konina , w jedna stronę zrobiliśmy ponad 400 kilometrów i to tylko po to by sfinalizować umowę , która mariusz żył przez te kilka ostatnich dni. Wymyślił sobie ze kupimy skuter wodny i pojedziemy nad nasze morze. Początkowo pomysł ten nie specjalnie mi sie podobał ale skoro sie uparł , nie chciałam sie kłócić i sprzeczac , bo pewnie nie podjelabym decyzji zakupu twierdząc ze zbyt duzo kasy i ze nie będziemy go wykorzystywać za często . Wyjechaliśmy z Krakowa o 19 na miejscu byliśmy o 23 :00, zmęczeni zalamalismy ręce . Pan który przesłał nam zdjęcia pokazujące stan faktyczny oklamal nas bo w kadlubie była dziura a jakby tego było mało on był tylko pośrednikiem a właścicielem jego kolega, który mimo ze był w p osiadaniu skutera nie dysponował żadnym dokumentem ze jest jego własnością . Po długiej rozmowie postanowili oddać nam pieniądze za paliwo. ...... Ruszylismy w powrotną drogę ,nie tylko zmęczeni ale zawiedzeni i oszukani . O trzeciej rano tak nas zmoglo ze zjechalismy na parking by na  chwile odpocząć . Rano przyjechaliśmy do Krakowa , szybkie zakupy na urodziny Natalki , która wyraźnie zaznaczyła ze najbardziej chciałaby jechać do domu do babci na grilla . Nie byliśmy co prawda u babci w domu ale w naszej restauracji i na ogródku kelnerzy razem z kucharzami przygotowali nam stoly i grilla .... Kiedy ja robiłam zakupy Mariusz namiętnie przegladal ogłoszenia na allegro i znalazl skuter jakies 90 km od krakowa - na moje nieszczescie wyedy przynajmniej tak mi sie wydawalo nie dosc ze facet odebral telefon to jeszcze dogadal sie z Mariuszem co do ceny i tacy zmeczeni pojechalismy . Tzn zgodzilam sie ze pojedziemy ale pod warunkiem ze ani slowem nie pisnie ze jest zmeczony i nie wyspany na urodzinach Natalki i ze przede wszystkim na nie zdazymy . O przygotowania urodzin bylam spokojna wiedzialam ze wszystko bedzie ok , a Nasi to czekanie na nas tez sie sprzydalo :):)... Od samego rana zzerala ja ciekawosc co dostanie w prezencie,  co bedzie robić  , i jak zdazymy wszystko przygotowac skoro jeszcze nas nie bylo itd ..... Byla tak bardzo szczesliwa jak sie dowiedziala ze bedzie grill i wszyscy ktorzy ja kochaja i na ktorych mogla liczyc przez ten ostani czas .... obsypana prezentami , usmiechnieta , zadowolona, szczesliwa zapomniala o szpitalu, chorobie i punkcjach . .... pomysł ze skuterem bardzo jej sie spodobał kiedy go zobaczyła poprosiła Mariusza aby ja na nim posadzil i powiedziała ze nie może sie już doczekać kiedy pojedziemy nad wodę . Zanim go kupiliśmy poplywalismy na nim na roznowie, bawilam sie swietnie, sprawiło mi to niesamowita przyjemność . Mimo ze nie plywalismy długo , żeby zdążyć na czas bardzo mi sie to spodobało i czekam z niecierpliwością kiedy uda nam sie pojechać tam lub gdzieś indziej by poszaleć na wodzie :).....                                                                                               ..... Bardzo dziękuje Wam za życzenia dla Natalki w swoim imieniu i samej solenizantki, która wie o Was i bardzo sie ucieszyła ze są na świecie ludzie , tacy jak WY. ...... Pytała jak to możliwe ze obcy ludzie , którzy jej nie znają , nigdy nie widzieli mogą wiedzieć ze właśnie teraz ma urodziny, i przejmują sie jej zdrowiem .......BARDZO DZIĘKUJEMY !!!!Moc Buziaczkow!!!

sobota, 28 lipca 2012

Wyjście ze szpitala już bez wejścia centralnego

.... Natalka otworzyła dzisiaj oczy o równej 8 , mamo ja już naprawdę nie mam wejścia , po co mi ten duzy plaster na szyji jak ja będę wyglądała jutro w sukience ..... Odpowiedziałam PRZEPIĘKNIE !!! .... Zapytała z uśmiechem - naprawdę ???- i mocno mnie przytulila.... O godzinie 10 byliśmy już w domu zostawiam ja z babcia i ciocia i pojechałam do pracy i dograc wszystkie szczegóły odnośnie jutrzejszego urodzinowego dnia mojej ukochanej , najukochanszej gwiazdeczki!!!!! Jeśli to czytacie to proszę trzymajcie kciuki aby udało mi sie sprawić aby ten jutrzejszy dzień był dla mojej córci najwspanialszym w życiu , taka nagroda za wszystkie jej cierpienia .... ja sama mam dla niej już kilka prezentów , ale ten który ja najbardziej ucieszy to dostanie nieco pózniej , już jej o tym zreszta powiedziałam . Ostatnio naprawialam samochód przesympatycznemu Panu samochód jak sie okazało jest zawodowym projektantem razem z Natalka stworzą suknie jej Marzen . Trzymajcie kciuki aby udało mi sie stanąć na wysokości zadania i żeby wszystko sie udalo!!!

Noc w szpitalu

.... dziś noc na krześle przy łóżku Natalki, na oddziale na którym jesteśmy do jutra niestety nie można przynosić żadnych lezakow:(:(...miałam nadzieje , ze skoro w dzień przed operacja była taka dzielna to zostanie w szpitalu na noc sama , ale niestety nie było nawet mowy żebym mogła jechać do domu. Nie chce sie nawet wyrażać na temat tego jak bolą mnie moje cztery litery już teraz....a do rana daleka jeszcze droga i jak narazie spać mi sie nie chce........Mimo swojej radości nie mogę nie myśleć o MAdzi i Agacie , kiedy znowu zobaczyłam kolejny wpis obrażający ja na blogu... aż sie we mnie zgotowalo. Smierć Sandrusi Kara??? za co za blond włosy, za makijaz czy może za to ze cieżko pracuje i chce swoim dzieciom dać wszystko co tylko może . Sama kiedyś zastanawilam sie jak dowiedziałam sie ze Natalka jest chora czy to nie jest jakaś przestroga lub kara , ale z drugiej strony dlaczego tak miałoby być ?? ....na codzień cieżko pracuje, mówię wszystkim prosto z mostu bez owijania w bawełnę co i jak i otaczam sie ludźmi którzy wiedza ze rożne rzeczy mogę dla nich zrobić i staram sie nie zostawiać nikogo w potrzebie. Chociaz zdazylo mi sie komus pomoc i zostac jednoczesnie przez ta osobe oszukana.To ze ktoś twardo dąży do wytyczonych sobie celi i głośno mowi to co uważa lub wyróżnia sie z tłumu i ma swoje zdanie prawie zawsze wiaze sie z tym ze znajdzie sie taka osoba , która będzie starała sie delikatnie mowiac namieszac . Nie warto przejmować sie takimi ludźmi i podnosić sobie ciśnienie. Nie oznacza to jednak ze należy zostawić to bez reakcji , zupełnie na luzie pokazać ze za własne słowa czyny ponosi sie konsekwencje.

piątek, 27 lipca 2012

Pierwsza z czterech ostatnich punkcji i dzisiejszy zabieg operacyjny

.....w zasadzie to ten post zaczęłam pisać juz w poniedziałek po punkcji ale skończyć jakoś czasu nie było. Uzywalam w nim określeń dzisiaj ,wczoraj itd więc gdybym go dzis opublikowała byłby mało wiarygodny..... Wymazalam i napisałam go jeszcze raz , chociaz napewno jest zupełnie inaczej napisany ...... Poniedzialkowa punkcja przebiegła sprawnie , Natalka mimo strachu który ja ogarnął podczas drogi do szpitala na samej juz punkcji była w dobrym humorze ,a leki zadziałały tak ze miała głupawe i było naprawdę wesoło. Tydzień minął szybko tak naprawde to nie mialysmy czasu na denerwowanie sie dzisiejszym zabiegiem ... Lekarz chirurg i anastezjolog powiedzieli mi ze jak długo pracują w szpitalu tak nigdyim sie nie zdarzyło aby dziecko samo z uśmiechem na buzi wbiegalo na sale operacyjna......kiedy doszlysmy do miejsca gdzie nie mogłam iść już dalej Natalka pocalowala mnie , przytulila ... Powiedziała ze mnie kocha i odwróciła sie podskalujac z uśmiechem i mówiąc głośno "podoba mi sie to szaleństwo ".. mimo zdenerwowania związanego z zabiegiem odetchnelam widząc ja taka uśmiechnięta , wiedziałam ze jak sie obudzi będzie dobrze bo ma swój ukochany kocyk i kotka.Operacja trwała kruciutko razem z przejechaniem na sale pooperacyjna ok godziny z piętnaście minut była na tej sali bo rozplakala sie za mną .... Już razem ze mną przewieziona została na oddział dzienny chirurgi ... Teraz śpi , cieszę sie bardzo ze mamy to już za sobą , ze jutro nas wypisza do domu i ze w niedziele będziemy świętować jej urodziny .

piątek, 20 lipca 2012

Post do i o takich jak Soltysowiczanka

....jak codzień wlaczylam w biurze komputer i otworzyłam stronę blogu Agaty , słowami chyba nie opisze tego co czułam kiedy przeczytałam wpis w którym nie tylko ktoś obraza Agate ale w tak okrutny sposób pisze o dziecku , wspaniałej dziewczynce , która w tak wielkich cierpieniach umierala. Miałam nie komentować wpisów innych , tak sobie obiecalam ale nie mogłam nie napisać .... Poprostu to przechodzi ludzkie pojęcie jak wielka świnia bez taktu można być wchodząc na blog i pisać takie rzeczy. Znam duzo osób , na codzień z nimi pracuje , non stop kogoś poznaje choćby przelotnie. Mam nawet taka czarna listę osób których nie lubię z rożnych powodów , ale nigdy nie odważyłabym sie napisać tego co ta Wywloka napisała do Agaty,do nikogo nawet tzw największego wroga. Wiem jedno ze gdyby ta osoba wpadła w moje ręce mogłabym iść siedzieć za to co bym jej zobila. Dzieci w kłótniach rodziców , dorosłych są nie do ruszenia i nie pisze tego ot tak moja córka przyjaźni sie z dziewczynka mimo ze my dorośli jesteśmy mocno skloceni ze sobą . Poza tym pisanie w ten sposób o zmarłym dzieciatku które jeszcze nic złego na ziemi nie zdążyło zrobić a już musiało opuścić swoich rodziców ....tego nie napisał człowiek tylko jakaś menda, nie zaslugujaca na to by mówić o niej jak do człowieka .... Boli mnie to bardzo i tak sobie dochodzę do wniosku ze najlepiej dla Agaty byłoby gdyby prowadziła blog ale już wiecej nie publikowala postów . Pokazała swoją twarz, swoich bliskich , ludzie są nie tylko niesprawiedliwi ale zazdroszczą nie tylko sukcesów zawodowych i kasy ale rownież tego ze w tak wielkiej tragedii nie tylko Agata i jej rodzina mogą liczyć na siebie ale rownież na zupełnie obcych ludzi i nie wzięło sie to z nikad trzeba być dobrym człowiekiem żeby inni to zobaczyli, pokochali i przede wszystkim chcieli pomoc . Nie twierdze ze Agata jest idealna osoba bo przecież takich ludzi nie ma , to my tworzymy swoje własne ideały wiem ze kto nie ryzykuje i nic nie robi ten sie nie myli nie traci... na codzin doswiadczam rownież na swojej skórze tego typu zazdrość ludzi którzy nie zdolni są do niczego wiecej jak do bojczenia, ublizania, obrazania, i wymyślania na mój i mojej rodziny temat przeróżnych historii.Moje dzieci są dla mnie najważniejsze na świecie gdybym usłyszała takie słowa bezpośrednio od kogoś jak jestem kobieta tak rzuciłabym sie z pazurami do bicia. W tym przypadku ktoś nie tylko bardzo zle postąpił ale rowniez na tyle głupio ze po IP komputera zlokalizowanie i ustalenie kto to zrobił jest tak proste , a konsekwencje tak wielkie , ze życzę wyroku i powodzenia w życiu .

czwartek, 19 lipca 2012

19.07.2012

....nerwy robią swoje do poniedziałku jeszcze trochę a ja już przeżywam punkcje która nas czeka . To będzie początek tygodnia , a w piątek upragnione wyciągnięcie wejścia z jednej strony radość i długo wyczekiwany dzień a z drugiej strony ogromne obawy i nerwy nie tylko związane z samym zabiegiem operacyjnym... Tego strachu i obaw jest duzo wiecej.... w niedziele szóste urodziny mojej gwiazdeczki. W tym wszystkim najbardziej boje sie ze te urodziny nie będą takie jak by ona chciała przez chorobę straciła kontakt z duża ilością dzieci jej koledzy z przedszkola już tam nie chodzą , czasami chce mi sie krzyczeć jak na głupich pileczkach dzieci uciekają przed Natalka lub sie z niej śmieją .... Powoduje to u niej strach przed zawieraniem nowych znajomosci ...tylko w szpitalu czuje sie pewnie. Tak bardzo ja kocham , tak bardzo chciałabym by miała wszystko i czuła sie swobodnie w każdym towarzystwie . To mądra dziewczynka , ale za duzo na nią spadło jak na te sześć lat , dzieciństwo sie kończy zaczyna szkoła i powoli życie mam wrażenie ze nie było to najlepsze dzieciństwo , nie takie jakie chciałam żeby miała :((

poniedziałek, 16 lipca 2012

Dziś kolejne złe wiadomości :(

... Byłam dziś z Natalka na morfologii w szpitalu , kiedy przychodzilysmy korytarzem w stronę schodów na dół do poradni spotkałam Panią Halinke z Sebastianem . Natalka długo leżała z nim na jednej sali pomimo tego ze Sebastian to prawie dorosły facet Natalka miała z nim dobry kontakt .... kiedy go dziś zobaczyłam nogi mi sie ugiely , w przeciągu może trzech miesięcy i chemia i choroba sprawiły ze wyglada na starego schorowanego człowieka. I jedna i druga tak jakby wysłały z niego cała wodę i zostawiły kości i skórę ... szpital już go nie leczy jest pod opieka hospicjum . Kolejny raz niesprawiedliwą tragedia spotyka wspaniałych ludzi ....Nie mogę skupić sie na niczym, potwornie boli mnie głowa i do tego ta paskudna pogoda za oknem.... Jedyne co mi sie nasowa na myśl to głośno krzyczeć na tym deszczu DLACZEGO ???? DLACZEGO KRuRWA TAK JEST ....i płakać . .....widziałam post Agaty , tak naprawdę na codzień jak jesteśmy ze swoimi dziećmi nie widzimy tych wszystkich zmian które u nich zachodzą dopiero z czasem kiedy przyjrzymy sie zdjęciom tym zrobionym przed choroba i w trakcie widać jak bardzo te cholerne choroby i lekarstwa czyli trucizny zmieniają i niszczą ich organizmy. Wszystkie są tak bardzo podobne do siebie albo napomppwane woda , otyłe po sterydach ... Albo wysuszone chemia .... To takie ciężkie do zrozumienia, i tak bardzo niesprawiedliwe !!!!..... Natalka morfologie ma bardzo dobra przygotowywujemy sie psychicznie na pierwsza z czterech ostatnich punkcji która mamy mieć 23.07.2012

sobota, 14 lipca 2012

Jaka pogoda takie samopoczucie 14 i 15.07.2012

....kolejny tydzień lipca za nami, całkiem zwyczajny bez ciekawszych wątków . Dzieci zdrowe, Natalka ma dobre wyniki mowi już tylko o tym ze nie może sie doczekać kiedy wyciągną jej wejście centralne i ze marzy o wannie ciepłej wody,i o morzu. W poniedziałek wybieram sie do urzędu miasta wyrobić małemu paszport może uda nam sie wyjechać na jakiś krociutki urlop we wrześniu było by fajnie ....taki ostatni rzut na taśmę by mały jechał bezpłatnie :)).... Miedzy mną a Mariuszem duzo sie zmieniło , nie sprzeczamy sie tak często jak kiedyś powiedzialabym nawet ze coraz lepiej sie dogadujemy ... Obym tylko tego nie zapeszyla:)... Ogólnie wszystko jest jakby w normie tylko ja jestem jakaś inna tak jakbym stała Kolo tego wszystkiego obok i tylko oceniala.Wewnętrznie nie mam tego spokoju co kiedyś.... Natalke oglądam cały czas w obawie o nawrót choroby , chyba zaczynam popadać w paranoję ... W środę jak byliśmy w szpitalu spotkałam tatę chłopca , który leczył sie razem z nami ... Choroba mu sie nawrocila , ma niskie wartości i jak tylko mu sie one podwyższa muszą zrobić przeszczep . Najgorsze jest to ze nie maja dawcy , a krew pempowinowa ma tylko 70% zgodności ....widzialam sie tez z mama SyIlwi , dziewczynka ma raka kości , endoproteza w kolanie , teraz z nawrócenia w ramieniu i plucach . W czwartek miała mieć operacje ręki .... Przez głupotę pani doktor Niesyto do końca życia będzie musiała zażywać już antybiotyk .... Sylwiunia trzymam kciuki przez cały czas , tak wspaniała dziewczynka jesteś nigdy nie zapomnę jak dużym wsparciem jesteś dla dzieci na oddziale , moja Natala bardzo cię lubi :))ja tez! Wczoraj weszlam na blog pewnej dziewczyny w moim wieku z guzem mózgu , który przyplatal sie do niej jakiś czas temu i pokrzyżował jej plany na temat np chucznego wesela, nie ma dzieci bardzo dokładnie opisuje to co czuje czego sie boi .... Ona tez pyta dlaczego ??? To wszystko mnie przytłacza, a jeszcze bardziej przeraża świadomość , ze wiem co i jak i już nie idę tak naiwnie przez życie . Ostatnio trafił do nas klient , któremu spalil sie samochód , on na szczęście zdążył wysiasc , ale w tak wielkim był szoku , ze postanowił iść do lekarza zapytać czy wszystko jest wporzadku bo ma silne bóle głowy..... Ma guza mozgu.... Wczoraj klient odbieral samkchod z naprawy powiedzial ze jego znajoma , ktora poznalam w dniu kiedy trafili do nas na serwis odebrala wlasnie wyniki .... Guz poersi ....To paskudztwo jest wszędzie i jak teraz normalnie żyć cieszyć sie beztrosko i nie żyć jak na bombie zegarowej??..... Na codzień jestem twarda i nie łatwo wyprowadzić mnie z równowagi , nawet gdy usłyszałam ze natalka jest chora w 24 godziny poukladalam to sobie na tyle by być wsparciem nie tylko dla niej , ale dla reszty rodziny .... są jednak chwile kiedy najzwyczajniej mam dość i brakuje mi sił .... Mam nadzieje ze wrócę kiedyś do normalności ..... Codziennie myśle o Madzi i Jasiu , martwię sie to nieodboeranie telefonu powoduje ze przychodzą najgorsze myśli . Agata tez nie odbierała ostatnio telefonu... Może w tygodniu pojadeznow do Sandrusi i wtedy spróbuje do niej zadzwonić.... Tak bardzo boli mnie ich tragedia , tak trudne to wszystko do zrozumienia:(:(

poniedziałek, 9 lipca 2012

Dwa tygodnie chemi podtrzymujacej za nami dziś popołudniu jedziemy do szpitala na zmianę opatrunku i morfologie , bardzo bym chciała załatwić kwestie tego terminu na wyciągnięcie wejścia centralnego. Głowę mam zaprzatana praca Duzy ruch w pracy a doba tylko ma 24 godziny. Coraz częściej jednak udaje nam sie znaleść czas na to by pobyć z dziećmi i najzwyczajniej nic nie robić ... w Krakowie przy dawnym hotelu forum jest prawdziwa plaza z super lezakami i kawiarnia , która oddaje klimat nadmorkiej miejscowości ... Teraz wiem gdzie będę przychodzić zrelaksować sie zwłaszcza za lokal jest tak duzy ze nawet jak jest duzo osób to i tak jest wrażenie ze jest ich mało :)

sobota, 7 lipca 2012

Post do Malgosi L

Ten post specjalnie pisany jest dla jednej Pani , która wykorzystując swoją sytuacje zyciowa i niepowodzenia oraz rozterki życiowe próbuje przysłonic swoje oszustwa. Nie mam czasu aby zajmować sie kimś kto sam pogrąża sie w swojej głupocie , bo są sprawy ważne i mniej ważne . Nauczyłam sie ze życie prywatne ludzi których łączy jakikolwiek interes nie powinien mieć wpływu na podejmowane decyzje. Nie rozumie jak można narazić kogoś na stratę finansowa , oszukać okraść i mieć tupet by wchodzić na bloga i wypisywać takie rzeczy. Nabralam sie na Pani trudna sytuacje życiowa dlatego dostała Pani możliwość wykazaniaa sie podobno w branży w której sie zna , warunki były jasne i na papierze którego do dnia dzisiejszego nie mam . Twierdzenie o nie wypłacenia pieniędzy przechodzi Pani możliwości bo zaliczkę na mieszkanie o która prosiła Pani ze łzami w oczach Pani ode mnie otrzymała , za Czesc która Pani sobie zakupiła zapłaciłam na co mam potwierdzenie ..... i jakby tego było mało wydzwania Pani po rożnych osobach dzwoniąc i wygadujac głupoty .... To dopiero żenada , która bawi mnie coraz bardziej. Nie można nawet złością sie na kogoś tak ograniczonego i liczącego , ze może znowu ktoś sie na to nabierze, tyle ze tym razem tak nie będzie. Dowody i świadkowie czekają , a jedyne co mnie powstrzymuje przed kopaniem leżącego to fakt ze sama sie Pani pogrąża . Nie bawi mnie znęcanie sie nad ludźmi takimi jak Pani i mimo ze straciłam przez Panią pieniądze ... To są tylko pieniądze. Mój błąd polega na tym , ze jeszcze czasami udaje mi sie nabrać na oszustwa ludzi , którzy swoją ciężka sytuacja wykorzystują dobroć innych. Od 28 czerwca minęło sporo czasu kończą sie pomysły na dziecinne psikusy. Jak to Pani ujęła rożne są punkty widzenia , szkoda ze zamiast przyznać sie do błędów i przede wszystkim rozmawiać szczerze zaczęła Pani prowadzić jak zwykle swój monolog , który jak zwykle miał pokazać ze mimo iż nie ma Pani racji to i tak twierdzi ze ma. To nie ja udawalam inteligentna stojąc 20 min przed drzwiami mając w ręce klucze i nie dzwoniąc mając telefon. Na moim blogu nie napiszesz już wiecej zadnej nie prawdziwej informacji i chce żebyśmy zrozumiały sie jasno wszystko ma swoje granice II mimo strat na które mnie Pani narazila mam na to by iść do sadu.Był tez gdzieś wątek o resocjalizacji proponuje zacząć od bliskiej Pani osoby, dla niego rownież mam ciekawe informacje.Sprowokowac sie napewno nie dam i z pewności nie wykorzystuje choroby swojego dziecka , nawet przez myśl mi to nie przechodzi . Pracuje cieżko nie po to by utrzymywać ludzi , którzy za darmo chcą pieniądze i nie maja pomysłu na swoje życie , wykorzystujac zaufanie ktore dostaje sie na wstepie polegajace na wolnej rece w podejmowaniu decyzji dotyczacej powierzonego obowiazku. Co do rzeczy , ktore mi Pani zarzuca odnosnie oszukiwania klientow korzystajacych z moich uslug i przypadkowosci klientow zagranicznych moge zapewnic ze obroty w firmie mowia same za siebie . Gdyby to co Pani napisala znalazlo odzwierciedlenie w rzeczywistosci to w dobie swiata , ktory nas otacza osoba , ktora czuje sie oszukana lub w jakikolwiek pokrzywdzona ma prawa z ktorych nie tyle co moze a powinna skorzystac . Na codzień od 14 lat pracuje i spotykam rożnych ludzi , w telefonie ponad 3000 tys kontaktów ludzi na których mogę liczyć i na pewno wynika to z zupełnie innych zachowań niż te które mi Pani zarzuca. Blog to jedyne miejsce w którym nie pozwolę by ktoś a już z pewnością obca mi osoba zakłócala spokój mojej duszy.... Mimo wszystko życzę powodzenia , ja urazu nie czuje bo straciłam tylko pieniądze .... A to nie jest w życiu najważniejsze .

środa, 4 lipca 2012

Post Agaty

.... tak bardzo plakalam czytając dzisiejszy post Agaty, przed oczyma mam ja jak lulala Sandrusie cała noc ,jak Sandrusia strasznie wolała o pomoc, mamusiu kocham cię . Widzę Agate siedząca na łóżku trzymająca Sandrusie .... lezalam obok lozka Sandrusi płaczac z bezsilności ze ta kruszynka tak bardzo musi cierpieć . Czułam ze nie jest obrze już na samym początku kiedy lekarz mówił ze to brzuszek musi ja boleć....zapalone było światło stałam Kolo łóżka , widziałam dziewczynkę , która bardzo cierpi , której ból sie nasila z każda kolejna chwila, dziewczynkę która mimo tego wszystkiego cały czas mówiła mamusiu kocham cię , polulaj mnie... Mamusiu, mamusiu.... tak jakby albo nie słyszała , albo nie widziała swojej mamy która trzymała ja na rękach , tylko lulanie i przytulanie pomagalo .... w jej organizmie działo sie coś czego lekarze nie potrafili wytłumaczyć , wydaje mi sie ze Agata czuła co sie dzieje i pomogła wtedy Sandrusi najlepiej jak tylko mogła .... Nad ranem Sandrusia trochę sie uspokoiła obie poszły spać po tej ciężkiej nocy. Nie długo jednak spaly obudziła nas Sandrusia prezaca sie na łóżku .... Pobieglam do Dyzurki lekarskiej po lekarza ... była Niesyto na dyżurze powiedziała zimnym , a nawet obojetnym głosem " zaraz przyjdę , jej mama wiedziała ze nie obiecywalismy ze będzie dobrze" .... Wredna suka , mimo iż uważam ze nie jest złym lekarzem nie powinna mieć kontaktu z rodzicami nie chce i nie potrafi z nimi rozmawiać , nie wypełnia na czas dokumentów i wogole - szkoda słów . Pielęgniarki przygotowały izolatke i przenieśli Sandrusie do izolatki. Nigdy nie zapomnę tej nocy a głos Sandrusi z tego dnia i z dnia wcześniejszego będzie mi towarzyszył już zawsze , choćby dlatego ze przy nich wtedy byłam ... choć tak naprawdę powodów jest znacznie wiecej.

poniedziałek, 2 lipca 2012

2.07.2012

... Dziś duzo pisać nie będę , chciałabym położyć sie spac chociaz raz przed 12:), byłam z Natalka w szpitalu na opatrunek, przeplukanie wejścia i morfologie, a ponieważ obiecalam jej ze zapytam lekarza prowadzącego o wyciągnięcie wejścia centralnego zagladnelam na oddział pierwszy... Duzo znajomych osób spotkałam , a nie powinno już ich tam być powinni tak jak my przyjść i wyjść . Nie chciałam wchodzić w szczegóły , ale nie dało sie przerwać rozmowy ,ich przemyslenia i zmęczenie bylo widoczne golym okiem i dobrze je pamietam . Widząc mnie i Natalke tak jakby nabrali sił ze to już całkiem niedługo do tego by u nich tez było tak dobrze jak u nas .... Cieszę sie ze mogłam pomoc sama rozmowa , bo sama dobrze pamietam jak to było w tych ostatnich dniach kiedy człowiek myślał już o wyjściu a tu jak na złość coś sie wydłużalo. A teraz kiedy jest ciepło jest jeszcze gorzej. Wracając do wejścia centralnego to należy w poradni postarać sie o skierowanie do chirurga i tyle , czekać na wyznaczony termin , które podobno są bardzo odległe dlatego jutro jadę do poradni dowiedzieć sie co i jak . Pamietam jak dziś kiedy Agata opowiadała mi o tym ze nie czekała na wyciągnięcie wejścia Sandrusi i dzięki temu mogła zabrać ja wszędzie ... Nigdy tak naprawdę nie wiadomo co nas czeka dlatego nie chce marnować czasu i odmawiać Natalce takich rzeczy jak pojechanie nad wodę i poplywanie bo wiem jak bardzo to lubi:)

wtorek, 26 czerwca 2012

26.06.2012

.... Ciężki dziś dzień za mną , duzo sie działo i sporo udało mi sie załatwić , niestety zakończenie niezbyt miłe , czeka mnie nie przespana kolejna noc . Hubertowi powychodzily jakieś hrostki na języku i buzke ma cała obolala do tego stopnia ze nie je i nie pije .... Pospane, biedak tak go boli ze jak już widzi ze z czymkwiek zbliżamy sie do buzi płacze ... jest taki kochany , dopiero od 15 min śpi i to w wózku nie ma szans na przeniesienie bo od razu płacze ... Zmieniając temat na ten który powoduje ze duża Czesc tu zagląda w nadzieji na informacje od naszej Kochanej Agaty , to tak prawdę mówiąc nie pytałam Agaty czy mogę coś napisać ... Prosiła żeby podziękować w jej imieniu za kwiaty za pamięć i za to ze z nią byliście i jesteście . Rozmawiałam z nią przez telefon bo nie udało mi sie jednak pojechać do Sandrusi i zobaczyć z Agata .... To najdrudniejszy okres , jaki może spotkać rodzica, nas wszystko potrzeba czasu , bo to jedyne lekarstwo które przychodzi mi do głowy ... Ona wie ze zaczekacie tyle ile będzie trzeba.... Wczoraj już prawie nad ranem kiedy obudzil mnie płacz małego tak zastanawiałem sie nad tym co Agata mogła by teraz napisać na swoim blogu , na co w tej chwili czekamy co sama bym w takiej chwili napisała .... Dajmy jej czas , który potrzebny jest z oswojeniem sie z ta trudna sytuacja i czekajmy bo kiedy nadejdzie czas i napisze.... Nie moze nas zabraknac .Pamietam jak kiedyś przez chwile przez pomyłkę na swoim blogu umieściła pusty post , chyba tyle teraz byłabym na jej miejscu w stanie napisać , po prostu otwarlabym nowy post przygotowałabym ręce do pisania i bardzo płakała nad ta klawiatura a pózniej opublikowała pusty post... Bo nie ma słów by opisać co w takich chwilach sie czuje .... Wtedy przy pustym poście czułam strach i obawy o Sandrusie dziś zrozumiałabym go bez konieczności pisania jakichkolwiek komentarzy , w tym pustym poście było by wszystko ....

poniedziałek, 25 czerwca 2012

25.06.2012

Przez nerwy oraz stres ostatnich dni zupełnie zapnialam ze dziś miałam rano zjawić sie w szpitalu z Natalia . Wizyta zupełnie kontrolna a jednocześnie rozpoczynająca kolejny i zarazem ostatni etap leczenia .... Dojechalysmy do szpitala ok 14 . Wyniki mamy dobre , choc omylkowwo nie zrobilysmy prob watroblwych Pani doktor przepisala nam Chemie ,i kazała od dziś ja podawać tak więc od dziś liczymy 74 tygodnie ,czyli 518 dni i koniec :):) zostały nam rownież 4 punkcje z czego pierwsza mamy 23 lipca ... Dopiero dziś zdałam sobie sprawę z tego ze wczoraj pierwszy raz byliśmy cała czwórka na wycieczce i spędziliśmy ze sobą cały dzień ... Hubert przez cały okres choroby Natalki odstawiony był na drugi plan , nie czułam tak silnego uczucia miłości matczynej ... Dopiero teraz zaczynam cieszyć sie z bycia jego mama i choć czasu nie mamy zbyt wiele staram sie spędzać z nim każda wolna chwile.. Dziś trochę sie przerazilam , kiedy zobaczyłam ile razy ludzie odwiedzili mój blog , zaczęłam go pisać dla samej siebie , a przez kilka wypowiedzi na blogu Agaty ... Zrobił sie tu tłum :).... Dostaje maile , dziękuje za nie bardzo , ale ja nie umie poprosić o pomoc a już napewno jej przyjąć .... ale zglosze sie do Was kiedy zacznę realizować swój plan i mam nadzieje ze wtedy sie do niego dolaczycie .... Gorąco pozdrawiam i cieszę sie ze wieniec sie podobał chciałam aby był najpiękniejszy , bo od naprawdę wspaniałych ludzi dla naprawdę wyjątkowej dziewczynki.... Dziękuje

sobota, 23 czerwca 2012

Pogrzeb Sandrusi

Kochani , minęły prawie trzy godziny od zakończenia pogrzebu a ja nie potrafię do siebie dojść .... Nawet nie wiem co napisać ręce nadal mi sie trzęsą ,bałam sie jechać autem...tak bardzo wszyscy plakalismy .... Msze poprzedziła chwila przed kościołem kiedy oczekiwalismy aż wniosą Sandrusie do kościoła , w tle piękna muzyka w oczach u wszystkich łzy ... Było tak duzo ludzi ... Nie umie złożyć sensownie zdania, w kościele było cieżko .... Pózniej kiedy przechodzilismy na cmentarz kiedy czułam delikatny wiatrek a niebo rozswiecalo słoneczko była chwila Aby nabrać powietrza i głęboko oddychać aby znaleść siły na najtrudniejsze chwile na cmentarzu .... Sandrusia napewno jest dumna z rodziców i braciszka to było śliczne pożegnanie ... Złożyłam kondolencje w swoim i w Waszym imieniu powiedziałam ze jesteście z nią i jej rodzina oraz poprosiłam ich syna aby dał rodzicom sile i powtarzał im jak bardzo ich kocha.... Dziękuje Wam w imieniu Agaty i jej rodziny , ze byliście myślami z nami o tej 13 ... ze byliście i dalej z nimi będziecie . Na szarfie napisane jest Dla Sandrusi...Aniołku jesteś w naszych sercach do końca świata i jeden dzień dużej - To słowa z orkiestry świątecznej pomocy , która rownież wspierała Sandrusie

piątek, 22 czerwca 2012

... Na pogrzeb Sandrusi jadę sama , mariusz mimo tej swojej meskiej tawardosci , przeprosił i powiedział ze nie da rady. Mi samej mówił nie jedz, ale nie mogłabym go posłuchać ... to mogłaby być również nasza Natalka, nie tak dawno bałam sie o Huberta idąc jak po wyrok do szpitala , bo po diagnoze i mimo ze teraz jest dobrze nie wiemy co będzie dalej. Agata z Sandrusia dały mi sile, utwierdziły mnie w przekonaniu ze moja miłość do Natalki jest równie mocna i bezgraniczna... Niepoddawalysmy sie tylko walczylysmy z podniesionymi głowami , odpowiedzialnie nie myśląc tylko o sobie, nie zalamujac rak.... Tak bardzo boli mnie ze właśnie im sie to przydarzyło, ze wogole dzieci chorują i umierają , to one powinny nas oplakiwac ..... Mariusz nawet posprzeczal sie trochę ze mną bo mówi ze ciagle płacze , nie skupiam sie na swoich dzieciach i myślami jestem cały czas z Agata.... Nie potrafię mu tego wyjaśnić ,bo przez cały czas kiedy Natalka sie leczy ucieka ze szpitala i nie chce żyć problemami innych , boi sie ... Wiem ze nie raz jeszcze będę płakać za Sandrusia , a wtedy po chwili otre łzy nabiore głęboko powietrza w płuca i stanę do dalszej walki z przeciwnosciami losu... Natalka była przy mnie kiedy dowiedziałam sie o śmierci Sandrusi , nie udało mi sie ukryć tego przed nią bo plakalam powiedziała " mamo tak bardzo współczuje Sandrusi " miała przez chwile smutna minke , prosiłam żeby nie płakała bo Sandrusia jest z Aniolkami twoja ciocia Jasia będzie sie o nią troszczyć i wtedy mocno sie do mnie przytulila .... Nie mogę spać mimo ze ostatnie dni były ciężkie bo pracowałam od 8 do 2 rano nie mogę zasnąć .

wtorek, 19 czerwca 2012

Sandrusia

...odeszła Sandrusia, to niewyobrażalnie niesprawiedliwe tak bardzo współczuje rodzinie ,Agacie-wspaniałej mamie, której odebrano jej największy skarb.....Jak zawsze weszlam na blog i zamarlam a oczy zaczely napełnić sie nieskończona ilością łez . Skoro będąc obca osoba tak reaguje na smierć tej Malej istotki to nie jestem nawet sobie wyobrazić co sie dzieje z Agata ... To takie Kurwa niesprawiedliwe, brak mi słów .... Dla mnie Sandrusiu na zawsze zostaniesz w pamięci jako ta uśmiechnięta wspaniała dziewczynka uwielbiajaca pieczone ziemniakami z kefirkiem ,w przeslicznym kapelusiku. Czuwaj nad swoją rodzina , nad swoją Mamusia bo ona bardzo tego potrzebuje. Wiedziałam , ze kiedy przyjdzie ta chwila nie będzie mi łatwo mimo ze Sandrusia mnie napewno nie pamięta , spędziłem z jej mama sporo czasu w szpitalu .... Tak bardzo mi przykro .... Sama muszę wsiąść coś na uspokojenie ... Smutek jest wielki, Sandrusiu Ty dobrze wiesz , ze przez swoje cierpienie pomoglas ludziom spojrzeć inaczej na świat Ty to juz wiesz my potrzebujemy czasu by pogodzic sie z Twoim odejsciem i mozesz byc pewna ze nigdy o tobie nie zapomnę !!!!!

sobota, 9 czerwca 2012

Koniec :):):)

Tak koniec chemi dożylnej , nie potrafię opisać tego jak sie cieszę , nie istotne w tym momencie jest nawet to ze nadal jesteśmy w szpitalu . Najważniejsze ze dziś Natalka dostała ostatnie Arc , ostatnia dozylna chemia i teraz może być już tylko lepiej:):) Kocham ja nad życie,i dziękuje za to ze w tak wspaniały sposób przeszła przez ten koszmar, ze mogłam na nią liczyć, ze rozumiala jak mama musiała wychodzić do pracy i zostawiać ja sama w szpitalu. Kocham , kocham , kocham !!!!

czwartek, 7 czerwca 2012

Kolejny dzień na jedynce

Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego jak duzo szczęścia miałam ze natalka zachorowała w listopadzie a nie teraz , ze mogłam przez ten koszmar przechodzić z ludźmi takimi jak Ola, Marek, Ewa, Iwona , Madzia , Agata , Tomek, Elwira i wiele innych , którzy potrafili myśleć nie tylko o sobie i swoich dzieciach, ze udało nam sie być dla siebie przyjacilmi i wsparciem bo przecież raz było lepiej raz gorzej . Potrafiliśmy w grupie dbać o dyżury , porządek w kuchni, o to by zrobić składkę na zakupy i same zakupy ...... Szkoda ze nie mogę tu pokazac zdjęcia jedzenia które powyciagalam z lodówek z naszej szpitalnej kuchni wszystko zaplesniale , przeterminowane , zepsute , nie pochowane do pojemników nie popodpisywane- KOSZMAR!!!! Co prawda dziś prawdopodobnie ostatnia moja noc na tym oddziale ale jutro rano robię zebranie na którym jasno określe warunki jakie powinny panować na tym oddziale... Nie wyobrażam sobie co by sie stało gdyby tej kuchni tu nie było , nawet herbaty nie byłoby gdzie zrobić a co dopiero przygotowywać posiłków dla dzieci Może jak jutro stanowczo przedstawię to co mam do powiedzenia znajdzie sie ktoś kto tego przypilnuje i przekaże następnym tzw nowym rodzicom OBY BO SZKODA PRACY RODZCOW KTÓRZY BYLI PRZED NAMI.... Natalka miała tylko wczoraj ta zakichana gorączkę tak jakby po złości , nic wiecej sie nie stało i dziś tez już jej nie miała , ale chemi nie dostaliśmy jak to powiedziała pani doktor Dyżurna " lezycie, a jutro inne doktory bedą sobie decydować " , ale uzyskałam tez od niej informacje ze mamy 3500 tys lekocytow i 70 tys płytek próby nawet nawet więc jeśli wszystko do jutra będzie dobrze to albo dostaniemy ostatnie Arc albo już nie tak czy inaczej powinnismy pójść do domu kończąc leczenie dożylne.