sobota, 25 lutego 2012

25.02.2012

,.....i niestety nie wyszłyśmy do domu.Chemia ,którą Natalka teraz dostaje bardzo podwyższa nam próby wątrobowe. Nie są one bardzo wysokie ,ale dziś dyżuruje sama Pani Profesor i wypisu nie ma. Na pocieszenie powiem tylko tyle .że jutro podobno mamy iść na przepustkę do poniedziałku, ale nie piszę ,że już na pewno bo nie jestem tak do końca o tym przekonana.
To był udany tydzień mimo iż spędzony w szpitalu i tyle dodatkowych spraw się działo.Psychicznie jestem spokojna bo wszyscy poza nami wyszli ze szpitala na wypis i dobrze się mają , spędziłam dużo czasu z Natalką, byłyśmy na koncercie operowym w auli w szpitalu( było świetnie, Natalce bardzo sie to podobało) ,a także miałam możliwość porozmawiania z Agatą, zobaczyłam Sandrusię, która naprawdę dobrze wygląda ,nie płakała ,a to znaczy ,że leki działają a jej stan się na razie unormował, Tak bardzo się ucieszyłam na informację ,że Agata postanowiła zabrać ją do domu i że na szczęście to szpital załatwia za Agatę wszelkie sprawy związane z hospicjum, transportem, lekami  i innymi rzeczami Bardzo dobrze ,że nie musi mieć  tego jeszcze na głowie, Oby wszystko dobrze się ułożyło.
,.....co do mnie i Mariusza  to nie chcę dzis na ten temat pisać ,bo dzień był udany tak ogólnie a Natalka dostała swój upragniony domek dla lalek barbii.

piątek, 24 lutego 2012

wspomnienie 2: dziadkowie

....moje dzieciństwo po tym jak mama wyjechała nie było od razu takie trudne ...jej rodzice , a moi dziadkowie bardzo nas kochali i pomagali tacie.
Pamiętam wyjazdy na działkę gdzie mogłam razem z bratem szaleć, było fajnie ,Tata zabierał nas na  weekendy do domu , nie brakowało nam niczego bardzo się starał i pamiętam jak dziś jak na lalce uczyłam go robić warkocza tak żeby mnie umiał ładnie czesać,Bardzo go kocham chociaż dziś oboje mamy tak trudne charaktery, że trudno się nam rozmawia bo bardzo się różnimy lub tak bardzo jesteśmy do siebie podobni:)....a żeby było ciekawiej razem pracujemy.
Pewnego razu kiedy tata odwoził nas do dziadków w niedziele pokłócili się tak bardzo ,że nie pamiętam wcześniej ,żebym kiedykolwiek się tak bardzo bała. Oczywiście powodem kłótni była mama ,która nie wracała a przecież miała jechać tylko na sześć miesięcy .Byłam mała i nie wiedziałam ,że to już minął rok a jej nie ma , nie odczułam tego chociaż telefonów i listów było coraz mniej. Nie przy puszczałam, że nas zostawi do czasu kiedy w życiu taty pojawił się ktoś inny,
Przez jakiś czas zostałam z dziadkami, którzy wygonili tatę ze swojego mieszkania zatrzymując mnie przy sobie .Tata zrobił wszystko ,żeby mnie odzyskać i nie wiem dokładnie co , ale udało mu się.....wtedy właśnie dorosłam i zrozumiałam ,że nie zobaczę już więcej mojej biologicznej matki.
Kontakty dziadków już nigdy się nie ociepliły i już nie jeździliśmy do dziadków ,to oni po dłuższym czasie zaczęli odwiedzać nas, ale to nie było już to samo.Miałam trochę do taty żal ,że nie dogadał się z dziadkami i nie odstawili tego wszystkiego na bok, ale dziadkowie też tego nie ułatwiali tak więc wina była po obu stronach.

Po jakimś czasie telefony z USA umilkły na dobre, z tego wszystkiego co od niej dostałam pamiętam tylko rower i jej kolorowe zdjęcia z wesołego miasteczka z Chicago. Żenada.
Najbardziej szkoda było mi mojego brata , który młodszy co prawda tylko o rok , ale bardzo przeżył wyjazd mamy i nigdy się z tym nie pogodził i kiedy znowu po latach się odezwała jego nadzieja ,że mama wróci , czy może zabierze go do siebie a w końcu ,że go kocha wróciła ...tyle ,że na marne, a rozczarowanie było jeszcze bardziej bolesne niż to jej porzucenie....

Wtedy już sobie obiecałam, że nie zrobię krzywdy swoim dzieciom i nie pozwolę ,żeby kiedykolwiek działa im się krzywda.

i wypis ze szpitala fruuu odleciał...ale do jutra:)

dziś miałyśmy wyjść do domu na wypis i kolejny raz podstawić się na kolejną chemię piątego marca.Wszystko zapowiadało się super bo wypłukałyśmy się z chemii i już wczoraj wszyscy mówili ,że pójdziemy do domu a tu nagle taka nie miła niespodzianka......Natalka ma powiększone próby wątrobowe i musimy zostać  do jutra.Mimo ,że pilnujemy diety na pewno bardziej niż dietetyczki szpitalne chemia robi swoje i niestety są skutki uboczne.Nie jest bardzo źle ,ale nasza Pani doktor bardzo dba o pacjentów ,których ma pod sobą i postanowiła nas zostawić do jutra.
 Tak w głębi serca nie chciałam iść do domu, chciałam uniknąć ewentualnych spięć miedzy Mariuszem odnośnie tego ,że nie zamierzam wrócić z Natalką do domu tylko naprawdę się wyprowadzam i stało się, tyle ,że szkoda,że kosztem zdrowia Natalki. Tęskni mi się za Hubercikiem i  bardzo mi go brakuje trzy dni go nie widziałam...cała wieczność.....i do tego głowa zaprzątana problemami ,tak bardzo się martwię ,że poniesiemy porażkę na zawodowej drodze, w którą włożyliśmy tyle serca i pracy. Widzę jak te problemy narastają , a wszystko kręci się wokół kasy i tego ,że mamy jej tak naprawdę mało,żeby toczyć bitwy z właścicielem lokalu ,który wynajmujemy już nie mówię o wojnie która już niebawem się zacznie w sądzie.

WSPOMNIENIA Z DZIECIŃSTWA

wracając do najmłodszych lat pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy to wakacje w Bułgarii z rodzicami. To jedyne pozytywne wspomnienie z moją biologiczną mamą. To były bardzo udane wakacje , zwłaszcza ,że w tamtych czasach taki wyjazd to nie było to co teraz kiedy możemy w każdej chwili iść do biura turystycznego i jechać gdzie się chce. Pamiętam z tych wakacji również to ,że o mały włos a utopiłabym się w basenie wygłupiając z kółkiem z którego w pewnym momencie wyśliznęłam się i poszłam pod wodę, dobrze, że cała akcja odegrała się przy brzegu basenu i ,że siedział na murku jakiś gość bo to właśnie jego nogi się uczepiłam jak już byłam pod wodą.....
po powrocie z wakacji szybko dorosłam, może tak szybko jak teraz moja Natalka....szybko z bajki wróciłam na ziemię...moja mama pojechała do USA, wyjazd załatwili jej rodzice czyli moi dziadkowie i na pewno żałowali tego do końca swych dni. Pojechała zarobić, razem z tatą wyszli z założenia ,że skoro on jeździł za granice do pracy to ona też może....ale przeczuwał ,że nie wróci i miał racje.....dziś wiem ,że jej wyjazd to poza wakacjami w bułgarii najlepsze co mogła dla mnie i mojego brata zrobić,ale dowiedziałam się tego po długim czasie i nie zawsze miałam do tego stosunek taki jak dziś.

Kiedyś postanowiłam sobie ,że nie będę popełniać błędów rodziców i jak założę rodzinę to będę o nią walczyć i że na pewno nie zostawię swoich dzieci, dlatego trudno mi dziś podjąć jednoznaczną decyzję odnośnie  rozstania bo na dzień dzisiejszy muszę rozdzielić Hubcia od Natalki, a do tego świadomość ,że zostawiam Mariusza ze sprawami ,które na pewno zaważą w przyszłości na przyszłość naszych dzieci nie daje mi spokoju.Najbardziej mnie wkurza fakt ,że Mariusz zamiast skupić się na rzeczach i sprawach ważnych , zamiast zająć się wszystkim jak należy to podłącza internet w domu, wiesza zasłonki itd zero odpowiedzialności!!! co się z nim dzieje???

czwartek, 23 lutego 2012

rozstanie dzień drugi:)

....dzisiejszy dzień
 utwierdził mnie w przekonaniu ,że podjęłam właściwą decyzje bo tonący łapie się .....dosłownie wszystkiego .Najzabawniejsze dla mnie jest to ,że przed swoją mamą ukrył fakt całego zajścia, wieszał dzisiaj firanki i zasłony w domu i dalej nie traktuje poważnie tego co mu oświadczyłam. Jutro najprawdopodobniej wychodzimy z Natalką ze szpitala i mam poważny zgryz co zrobić .Decyzje podjęte odnośnie rozstania są dobrymi to wiem na pewno,ale zsatanawiam się czy faktycznie chce być Świętym mikołajem skoro Mariusz nie potrafi uszanować pewnych moich decyzji i zniża się poniżej pasa z tymi złośliwościami. Poskarżył sie mojej siostrze i rodzicom ,którzy o niczym nie wiedzieli i nieświadomie zadzwonili na telefon komórkowy który mu zostawiłam że jestem złą matką, nie dbam o dzieci, nie robie zakupów, nie sprzątam, nie gotuje i huja robie w pracy:):))....usmiałam się i przeprosiłam rodziców że musieli tego w ogóle wysłuchać. Wkurzył sie jeszcze bardziej ....bo nie odezwałam sie na ten temat ani słowem. Wieczorem wczoraj był w szpitalu i nie zamienił ze mną ani słowa, ale wychodząc pysknął do mnie ,że chce Natalkę widzieć w piątek w domu- To jedyny argument jaki mu został  do wykorzystania przeciwko mnie, bo doskonale wie ,że nie ma takiej opcji po pierwsze ,że sie na to nie zgadzam po drugie Natalka umie mówić i zaznaczyła wyraźnie ,że zostaje ze mną, Może wszystko byłoby ok gdyby nie to ,że to Natalka mnie poprosiła ,żebym posłuchała taty i nie kłóciła się z nim to wtedy nadal będziemy razem. Tyle,że ja już nie chce mam dość sprzeczania się ,jego fochów i zachowania jakie ostatnio reprezentuje, Poza tym teraz to tylko myślałabym o zabezpieczeniu tego co mi się prawnie należy, a przecież nie o to w związku i rodzinie chodzi. Dziś przyjechał wieczorem Natalka już spała, oddał mi telefon ,ale nie wiem po co ,Wiem natomiast ,że głowka zaczyna mu pracować i wie jak bardzo źle robi....tylko czy to coś w ogóle zmieni????

środa, 22 lutego 2012

rozstanie

...już od kilku dni biłam się z myślami, wczoraj jadąc autem z ojcem swoich dzieci, podczas kłótni oddałam mu telefon i wysiadłam ...dziś zabrałam z mieszkania na jego "prośbę" tylko swoje rzeczy zostawiając wszystko na co pracowaliśmy wspólnie przez tyle lat.Nie przeraża mnie to. Chociaż zostaje z ogromnymi długami ,i odchodzę bez niczego  boli mnie tyko fakt ,że poniosłam klęskę i nie udało mi się stworzyć pełnej rodziny moim dzieciom i że człowiek którego pokochałam za którym stałam murem bez względu na to czy miał racje czy nie dziś zachował się jak szczeniak. Widząc,że jestem ponad jego złośliwościami chwyta się wszystkiego by mi dokuczyć i utrudnić sytuację ,która i tak nie jest łatwa, a do której podchodzę tylko i wyłącznie dlatego tak spokojnie ponieważ mamy wspólnie dzieci i chce im zaoszczędzić  dodatkowego stresu. Może nie byłabym tak przekonana o tym ,że koniec tego związku nie jest moją winą gdyby nie słowa naszych znajomych i jego rodziny .Zresztą to nie istotne kogo to wina, szkoda ,że chce podkładać sobie pod nogi kłody, które tylko pogorszą między nami sytuację. Nie wiem jak bardzo go musiałam kochać ,że nie widziałam tych wszystkich złych rzeczy i nie poznałam się na nim w momencie kiedy mu zaufałam.Jest mi bardzo przykro.

poniedziałek, 20 lutego 2012

tydzień w domu


....to był udany tydzień jesli chodzi o pobyt Natalki w domu, co prawda trochę nas nastraszyła kiedy puściła jej się krew z nosa i odparzyła pupę, ale pożar został ugaszony, bez potrzeby jechania do szpitala przed czasem. Najważniejsze to że mogliśmy pobyć wszyscy razem w domu.. Hubert tak bardzo sie ucieszył na widok Natalki, że łzy wzruszenia kręciły mi się w oku kiedy taki mały brzdąc przytulał mocno swoją siostrzyczkę- cudowny widok,
....To bardzo ważny tydzień w żuciu Natalki bo w piątek tj. 17 lutego wyrwaliśmy pierwszego mleczaka,  była bardzo dzielna i obyło się bez dentysty- zuch dziewczynka.:)
Dziś zaczynamy drugi cykl protokołu M, najgorsza w tym wszystkim jest znowu punkcja i to leżenie 4 godziny po-mam nadzieję ,że wszystko pójdzie gładko, bardzo bym chciała, żeby Natalka miała to już za sobą..

Postanowiłam prowadzić internetowy pamiętnik, i mam ochotę zacząć w nim pisać od samego początku tj. dzieciństwa  tak też zrobię bo ostatnio coś bierze mnie na wspomnienia.

środa, 15 lutego 2012

post z pierwszego protokołu M z 7.02.2012

kilka dni nie pisałam , bo nie bardzo wiedziałam o czym a poza tym brakowało mi czasu żeby spokojnie usiąść i pomyśleć..... teraz też przerwał mi to jeden z  rodziców i chyba straciłam wątek, ale spróbuje....Chcialam pisać o tym jak mija dzień za dniem  i jak brakuje mi czasu na załatwienie wszystkiego co powinnam załatwić, o tym jak Natalia jest niegrzeczna w szpitalu i takich tam zwyczajnych rzeczach i sprawach.
Jest już późno , miałam ciężki dzień rano dostałam smsa ,że mały ma gorączkę i mam być na8:50 w przychodni oddalonej o 10 km od szpitala....później z teściową do innego szpitala na chemie i znowu do pracy.Wczoraj wypowiedziałam pełnomocnictwo na reprezentowanie mnie i mojej firmy adwokatowi mimo iż w bardzo ważnej sprawie dziś upływał termin na złożenie odpowiedzi na pozew w Sądzie.Stawałam na głowie  żeby to załatwić i myśle ze się udało , teraz zależy wszystko od SĄDU i SĘDZIEGO.....Własnie dostałam telefon z domu synek ma 39 stopni gorączki a opiekunka ,która była z małym nawet nie raczyła sprawdzić czoła małego mimo iz od rana było wiadomo ,że mały oprócz tego że jest przeziębiony ząbkuje.Mam dość myslałam że skoro tyle mam problemów prywatnych i zawodowych to chociaż sprawę opiekunek mam zamkniętom tym bardziej że to przyjaciólkaa rodziny.....myliłam się, ludzie ostatnio dają mi do zrozumienia ,że tylko pracują i to wcale nie znaczy ,że robią to dobrze po prostu przychodzą do pracy i generalnie mają to głeboko w ......liczy się wynagrodzenie i ich potrzeby.Mają więcej praw niż obowiązków ....brak słów,już nie mówięo zwyczajnych ludzkich odruchach ,które zanikają gdzieś w lamosie.

wtorek, 14 lutego 2012

Walentynkowy post

....dawno nie pisałam, można zrzucić to na brak czasu, zbyt duzy nadmiar pracy , późne powroty do domu i chęć poświęcenia czasu dzieciom, a nie komputerowi i wyrzucanie z siebie emocji, ktore przecież są gdzieś na szarym końcu mojej listy odpowiedzialności :).TAk naprawdę jednak to odczuwam ostatnio pustkę , przestają sie liczyć dla mnie rzeczy ważne , bo czym są moje problemy w porównaniu z tym co przeżywają inni. Jestem silnym charakterem i wiem , ze dam sobie radę. PRzed chwila wyrzucilam z siebie to co czułam na blogu Agaty i szczerze piszac mam gdzieś czy komuś to sie spodoba czy nie w koncu moze poczuć sie urazony pewnymi zwrotami czy poglądami. Jesli tylko nie bedzie to Agata to nie ma czym sie przejmować i niczego nie usunę. W takich chwilach nie liczy sie nic tylko to co czuje Corka do matki i matka do córki. Z reguły matki kochają swoje dzieci i oczywiście z wzajemnoscia, ale rzadko lub nie az tak często obserwuje sie to co mnie łączy z Agata i Sandra tj. Bezgraniczna miłość, szalencza, bez zadnych wątpliwości na smierć i życie. Moja Natalka jest dla mnie najważniejsza ważniejsza od innych, od synka i oby mi to kiedyś wybaczyl bo to nie znaczy ze go nie kocham , a zrozumieć moze to tylko ten co takiej miłości zazna. ....Minął pierwszy tydzień protokołu M mimo iż wyplukalysmy sie tak jak było to zaplanowane i ucieklysmy ze szpitala najszybciej jak o możliwe w domu dopadly nas słabości ....radzimy sobie dobrze , Natalka prosiła , żebym nie zabierała jej wczesniej do szpitala niz wyznaczony termin na wypisie na 20.02.2012 ....dotrzymuje słowa ,ktore jej dałam choć niektóre objawy mocno mnie wystraszyly.Dzis wiem , ze przydały sie rozmowy z niektórymi rodzicami na oddziale i moje obserwacje bo to własnie one pozwoliły na dobre określenie sytuaji i podjęcie kroków ,ktore pozwalają Natalce zostać w domu.

piątek, 3 lutego 2012

protokół M

....Odkąd Natalka jest chora jeszcze szybciej mija dzień za dniem ,wczoraj gdy mały dostał 39 stopni gorączki byłam pełna obaw o Natalkę, że może się zarazić ,a przecież w poniedziałek musimy się stawić na kolejny protokół leczenia.... Myślę jednak ,że sytuacja jest opanowana i zamiast iść z Hubertem do lekarza w tak mroźny dzień zaufałam starym zwyczajom i gorączka minęła , został kaszel ,na który też znam dobry sposób:)
Trochę się obawiam tego protokołu M ,nie wiem jak Natalka go zniesie bo widziałam, że dzieci nie za dobrze się czują przy tej chemii, a poza tym uwieziona będzie do pompy przez ok 7 dni non stop , a to największy dyskomfort dla tak małych dzieci..Przez te trzy tygodnie przerwy między protokołami odetchnęłam , a już   muszę tam wracać , Natalka też odzwyczaiła się od kroplówek, ale  tęskni za dziećmi ,które poznała w szpitalu . Najtrudniejsze dla mojej kochanej córeczki jest to, że coraz więcej włosków jej wypada i choć tak długo udało nam się że nie wypadały teraz coraz bardziej widać ,że wypadają...boi się że ktoś może pomyśleć ,że jest chłopcem,a fakt założenia kolczyków i kolorowych chustek na głowę, czy sukienek nie pociesza jej wcale:(
Zdaję sobie sprawę z tego, że włosy to mały problem w tej całej chorobie i chciałabym jej to w jakiś sposób wytłumaczyć , na dzień dzisiejszy  tego nie potrafię mimo iż ona widziała na własne oczy jak jej babcia goliła głowę i sama jej przynosiła zmiotkę. Pamiętam ten dzień  jak  Teściowa podjęła decyzję o zgoleniu głowy i  jak moja mała córunia pocieszała teściową " babciu nic się nie martw przecież włoski Ci odrosną" .....Dziś teściowa ma krótkie włosy , o wiele ładniejsze, ale dalej małej dziewczynce trudno pogodzić się z tym ,że nie może robić sobie warkoczyków i przypinać spineczek:(

czwartek, 2 lutego 2012

sumienie

...najważniejsz jest to aby żyć w zgodzie ze swoim sumieniem tak aby nas nie męczyło :) , bo przecież i tak życie dba o to żeby nie było za łatwo, za dobrze , za spokojnie ...Każdy kolejny upadek jest trudniejszy do tego by wstać zacisnąć zęby i powiedzieć sobie będzie dobrze -najgorzej jest wtedy jak nie wszystko zależy od nas i musimy zdać się na to co przyniesie "los". Ostatnio zwrócono mi uwagę, że nie jestem cały czas z córką w szpitalu , byłam zmęczona i może niepotrzebnie powiedziałam parę słów, ale zastanawiam się nad tym co mi powiedziano" Natalka też chce ,żebyś ją przez cały czas przytulała jak my przytulamy swoje dzieci" Jest w tym napewno dużo prawdy , mimo iż uważam ,że staram się robić wszystko aby Natalce wytłumaczyć dlaczego tak jest i .Jak na 5,5 lat to bardzo mądra i samodzielna istotka ,która nie raz pocieszała swoją chorą babcię czy  zapłakaną mamę,która miała chwile słabości. .Jestem osobą, która otwarcie mówi co myśli , ale nie zajmuję się krytykowaniem bo każdy z nas jest inny, ma inne wartości i sytuację życiową, zanim wyrażę swoją opinię staram zapoznać się z tematem od wewnątrz ,bo przecież tam są wszystkie odpowiedzi. Jestem włascicielem firmy zatrudniającej pracowników ...co strasznie mi ostatnio doskwiera , chciałabym iść na l-4 i powiedzieć mam to w dupie ,ale nie mogę bo mam większy obowiązek niż tylko przychodzenie do pracy, opieki też nie dostanę bo musiałabym zawiesić firmę , to może właśnie tak powinnam zrobić tylko wcześniej zwolnię tych którzy u mnie pracują... ?? Łatwo oceniać patrząc na to z boku nie znając plusów i minusów, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Nikt mnie nie pyta o to ,że teściowa od dwóch lat jeździ na chemię bo ma nowotwora złośliwego i wymaga opieki, że mąż od kwietnia zeszłego roku porusza się w stabilizatorze i nie wiadomo co będzie z jego nogą, że w domu mam małego Huberta ,który też potrzebuje mamy.....najlatwiej oceniać. Wiem ,że robię dobrze i jestem uczciwa wobec ludzi ,którzy mnie otaczają i rodziny, dla której jestem w stanie oddać życie.Moja córka dobrze znosi chemię, potrafi zorganizować sobie czas i wie ,że mama bardzo ją kocha ,ale zdaje sobie również sprawę z tego,że ma obowiązki i potrzebują mnie inni. Nie skarżę się na to ,że śpię po kilka godzin a pracuję po kilkanaście, że dziennie robie po kilka set kilometrów ,że chora idę do pracy i przede wszystkim nie narzekam ,że mam najgorzej ,bo to nie prawda i dlatego spokojne mam sumienie.Wkurza mnie jednak fakt ,że postrzegana jestem jako osoba mająca bóg wie ile kasy,  bez problemów a w dodatku,że  jestem złą matką . Przecież to ,że jestem uśmiechnięta i nie daję po sobie znać ,że jest  ciężko nie znaczy ,że robię coś źle nie obarczając tym innych  zwłaszcza przypadkowych ludzi.Narzekanie i brak pozytywnych myśli nie pomaga , a wręcz przeciwnie może wywołać zupełnie inne skutki.......Ci którym pomagam dla których jestem dają mi siłę by walczyć o lepsze jutro i tego będę się trzymać tak właśnie szepcze moje sumienie:)

środa, 1 lutego 2012

bezsilność

.....na bezsilność najlepszym lekarstwem jest znalezienie sobie celu w życiu ,który pchnie nas w wir dalszego życia...dopiero później przyjdzie ukojenie i nadzieja ,że tragedia która nas spotkała w życiu nie poszła na marne i choć będą chwile zwątpienia, bólu i placzu nie warte , nie cenne tej naszej tragedi nasze sumienie,serce, rozum będzie szeptało....zrobiłam wszystko co mogłam lub nawet więcej!