czwartek, 15 sierpnia 2013

Karolinko Aniolku czuwaj nad swoimi rodzicami

Dawno mnie tu nie było , wspaniała pogoda , duzo pracy i zwykle dni sprawiały ze nie bardzo miałam czas... zastanawialam sie nawet czy nie przestanę pisac i wtedy dostałam smsa od znajomej ze szpitala ...... "Karolinka Kubik zmarla 5 min temu." - to było 13 sierpnia o równej 19 . Siedzialam w pokoju z teściowa i dziećmi , łzy same spływaly mi po oczach teściowa nawet nie pytała , popatrzyla na mnie i powiedziała " Natalka jest zdrowa ".... Bałam sie zadzwonić do mamy Karolinki ; w takich sytuacjach nigdy nie wiadomo ani co powiedzieć ani jak sie zachować , napisałam więc smsa "Tak mi przykro , łącze sie z Wami w bólu ... Nie wiem co napisać płacze razem z wami ." .... wieczorem wzięłam cos na spanie , przez kolejny dzien bilam sie z myślą by zadzwonić zapytać czy cos potrzebuje i nagle zadzwonił telefon. Rozmawialiśmy długo płaczac i pytając dlaczego Karolinka dlaczego dzieci muszą tak cierpieć ... nie wiedziałam co mówić bo nie ma słów ... rozmawialiśmy o sukience dla Karolinki o tym ze trumna będzie otwarta. Mama Karolinki chce aby Ola ( mama Kuby , ktora im pomagała ) mogła sie pożegnać . Zastanawiam sie czy nie zadzwonić do Oli i nie odwieść jej od tego bo byłam na potrzebach dzieci i jest to tak wielka trauma i trudne do przeżycia chwile dla rodziców i rodziny , a także wszystkich obecnych , ze az trudno sobie wyobrazić otwarta trumnę .... Nie rozumie dlaczego takie tragedie spotykaja te malenstwa, dlaczego ???? Mama Karolinki w rozmowie ze mna znalazla sily by powiedziec mi ze wszystkie pieniazki z fundacji przekazala na inne dzieci mowiac " my ta walke przegralysmy , ale moze ktos inny dzieki tym pieniadza ja wygra"....pogrzeb jest w Olkuszu w sobote o 13 w kaplicy na cmentarzu.

niedziela, 7 lipca 2013

Ufff....

Uffff jak gorąco , uffff jaka ulga ze z Natalka trafilyśmy oczywiście z polecenia do dobrej Pani doktor , ktora odrazu potwierdziła moje obawy i przekonanie ze ta wysypka to reakcja lekowa i przepisała właściwa masc ze sterydami . Wysmiala wcześniejszych lekarzy i trochę sie chyba nawet przeraziła ze takie cos ma miejsce i ze przez lekarzy niepotrzebnie cierpią pacjenci i zupełnie nie potrzebnie narażani sa na wysokie koszty leczenia, ktore w naszym wypadku wyniosly prawie 2500 tys zł .Natalka ma sie coraz lepiej a uciążliwe chrostki znikają . Dzis nie mam weny do pisania bo w głowie duzo spraw mi siedzi a w najbliższych dniach kilka spraw na których mi zależy znajdzie swoje rozwiazanie lub zostanie wykonany jakiś kolejny ruch od którego znowu będzie cos zależało .....ale tak na happy and napisze ze dzis za nami fajny dzien ...rano pojechałam z dziećmi do OPN czyli Ojcowa i trochę sobie pochodzilismy po lesie, zwiedzilismy jaskinie lokietka a pózniej pojechaliśmy nad wodę .... Na prawdę fajny dzien :)

czwartek, 20 czerwca 2013

Mój 116 post

... dzis przeczytałam dwa posty na rożnych blogach które śledzę ... jeden z nich przepełniony bólem po stracie , złamanym sercem matki ktorej zabrano ukochana córkę .... drugi prze zabawny , radosny .... A gdzie ja w tym wszystkim ???, ... gdzieś po środku uwięziona i bezsilna , nie mająca wpływu na to co złe nas spotyka , miedzy tym co dobre z czego beztrosko nie da sie juz cieszyć .... Wróciłam dzis do swoich pierwszych wpisów i zastanawiam sie czy kiedyś moja Corka znajdzie czas i checi do tej lektury oraz czy zrozumie o co walczę i dlaczego właśnie taka jestem... nie wiem, dzis juz nic naprawdę nie wiem. Moze przecież zdarzyć sie tez i tak ze nie będzie chciała tego czytać i co wtedy czy cos to zmieni miedzy nami ... lub w jej życiu ... a moze przeczyta, tylko nie wiem czy dzis nadal chce by czytała zwłaszcza te smutne rzeczy odbierając jej możliwość beztroskiego szczęścia , które nadal ma przed sobą .

środa, 19 czerwca 2013

Ciężki dzien

... Dzis ciężki dla mnie dzien .... pogrzeb sąsiadki Eli , 31 lat osierocila dwójkę dzieci w wieku 7 i 5 lat. Długo sie leczyła i niestety walkę ta przegrała ... Elu spoczywaj w spokoju i czuwaj nad swoimi dziećmi. Dzis tez mija rok od tego jak odeszła Sandrusia . Bardzo chciałam dzis byc z Agata na mszy , jednak nie udało mi sie dojechać ... Cieżko znieść mi każda kolejna tragedie osób mi bliskich , nic nie jest juz takie jak dawniej i choć mocniej czuje , bardziej doceniam wiecej tych upadków i tragedii niz dobra i szczęścia . Wsród ludzi których znam znów nowe przypadki zachorowań czy nawrotow . Pytam co sie dzieje??? Zna ktoś odpowiedz , dlaczego ???? ....Sandrusiu kochanie opiekuj sie mamusia i daj jej sile by nauczyła sie żyć. Łzy płynął mi po policzkach ze spotkała was tak wielka niesprawiedliwość , ze te cholerne choroby wogole istnieją ! Pamietam dobrze twój głos i Smiech kiedy jadlas ziemniaczki w szpitalu , słyszę twój płacz z tej nocy kiedy Twój stan sie pogorszył , jak mamusia robiła wszystko co tylko w jej siłach by było ci lepiej , byś nie cierpiala .... pamietam dzien pogrzebu ...to słoneczko i wiatr kiedy nabieralam sił by wejść na cmentarz i przenikliwy płacz Twojej mamy , rodziny ... płacz wszystkich , którzy byli cię odprowadzić w ta ostatnia drogę ... drogę do nieba. Sandrusiu nie zapomniałam , dlatego wiem jak cieżko Twojej mamusi dalej żyć .... daj jej sile!

piątek, 7 czerwca 2013

.... Zaczynam pisać jakieś zdanie .... po chwili je wymazuje , tak jakbym z całych sił chciała wymazać je z rzeczywistości, tyle ze tego przeciez nie da sie zrobić . Tyle zła i tragedii wokół siebie ma kazdy , ze powoli dochodzę do wniosku ze zyjemy po to by po każdym upadku wstać i by znowu upaść . Przeraża mnie fakt ze w dzisiejszych czasach wszyscy są zakłamani, zapatrzeni w siebie i ciagle za czymś gonią , choć nie zawsze w słusznej sprawie.... powstrzymuje zie od napisania , ze u mnie dobrze bo właśnie wtedy kiedy tak czuje zawsze dzieje sie cos co powoduje ze właśnie upadam.... a tego teraz nie chce , brak mi sił i czasu.... Dzien za dniem mija, nawet nie wiem kiedy, a kiedy siadam nad napisaniem posta oczy same mi sie zamykają i momentalnie zostaje wyłączona z gniazdka do momentu pierwszego dźwięku z budzika...u nas nerwy bo Natalka cały czas jest w swedzacej wysypce ktorej nie znamy źródła a leczenie nie przyniosło żadnego skutku i choćby wiadomo było co to jest to i tak nie mogłabym jej podać leków bo większość jest na sterydach a to nie wskazane z tego co mówiła mi Pani doktor. Cyt" wysypka to chyba nie jest największe zmartwienie" Teoretycznie może robić wszystko ale unikać słońca i wychodzenia na pole.... dobre ? czyli co ma robić ? siedzieć zamknięta pod kluczem w domu? ...co prawda pogoda nie sprzyja bo mokro i zimno , ale przeciez nadejdzie poprawa i wyjdzie słoneczko a wtedy co ??.... Ostatnio to blog służy mi tylko do obserwowania innych blogów i czytania. Tyle cierpienia w nich widzę i czuje , czytam i przeżywam jakby dotyczyło moich dzieci .... kiedy w radiu usłyszałam ze pijany ojciec wypchnal przez okno z 4 pietra swoje dziecko pomyślałam " ... zabilabym skurwiela" , a wcześniej pokazałabym mu chore , walczące o życie dzieci! .... Zbliża sie rok od śmierci Sandrusi , nie ma dnia bym o niej nie myślała , 19 wybieram sie na cmentarz do niej z kwiatami i zniczami .... bo przecież Wszyscy o niej pamiętacie , łzy same płynął po moich policzkach , ta niesprawiedliwość na zawsze odbiła sie w moim życiu i juz nic nigdy nie będzie takie jak dawniej ... teraz widzę wiecej , czuje mocniej i doceniam kazdy dzien , godzinę , minute i choć nie daje po sobie poznać wiem ze moze byc jeszcze różnie , dlatego nie warto odkładać niczego na pózniej i nalezy korzystać z życia na wszystkie możliwe sposoby aby niczego w życiu nie żałować .

piątek, 3 maja 2013

.... mała ilośc snu powoduje , ze trudno mi z samego rana zebrać sie do działania ale i tak przeglądając od poniedziałku tego tygodnia to trochę sie w nim działo ....rozpoczęłam kurs prawa jazdy kat A .... dobre co ? Nigdy nie przypuszczalabym ze sie odważne sama wsiąść na motor , ale teraz wiem ze to całkiem fajne uczucie... zobaczymy co z tego wyjdzie . Jakiś czas temu skończyłam kurs kat C więc jak dobrze pójdzie na swoim koncie bede miała A, B,C i B+e .... a do tego moge prowadzić samodzielnie małe motorówki i skutery wodne , bo w maju mam odebrać kurs starszego sternika ...:)wiec chociaż tyle z tego mam , ze od czasu do czasu zrobię cos dla siebie.... W pracy jak w pracy u siebie dostałam wolne, a u nas na warsztacie wkoncu cos zaczęło sie dziać .... ale problemów tyle ile miałam nadal mam i nie będę dzis o tym pisać bo nie specjalnie mam na to ochotę . Moje szkrabki są zdrowe i rozrebiaja na całego , z Hubcia mamy ostatnio ubaw bo nauczył sie ostatnio na wszystko odpowiadać jak sie go o cos poprosi " ...No dobra kobieto " do tego wzrusza ramionami i robi smieszne minki ....ubaw na całego gwarantowany. Natalka zaś znowu ma podwyższone próby wątrobowe ALT ok 500 ponieważ jest długi weekend i nie bardzo jak mam to skonsultować z lekarzem pomniejszylam jej dawkę chemii o polowe . Ostatnio jak byliśmy w szpitalu Pani doktor przy próbach ALT 380 przerwała jej Chemie na tydzień , ale ja sie boje podjąć decyzji o niepodawaniu bo jaki sens ma wogole podawanie tej chemi przez 74 tyg skoro można robić przerwy jak sie chce i kiedy sie chce.... Kiedyś wydawało mi sie ze ma to związek z Natalki dieta , ale teraz wiem , ze ani trochę to wyłącznie wina podawanej chemii. Poczekamy do poniedziałku zrobimy znowu badania to nam wyjdzie czy proby spadły przy mniejszej dawce czy nie i co dalej z tym zrobimy ....

środa, 24 kwietnia 2013

Chciałabym mieć czarodziejska moc by zło zniknęło.... mówię tu o chorobach i cierpieniach , o borykaniu sie z rzeczywistością , ktora z dnia na dzien jest coraz trudniejsza do przetrwania w godnych warunkach. Nigdy nie sądziłam ze spotka mnie tak silna depresja, robienie dobrej miny do wszystkiego sprawia mi coraz większe problemy.... Czuje jak stacza mnie to na dno, nigdy nikomu zle nie zyczylam nawet w myślach a dzis to zrobiłam... coraz częściej przeplakuje wieczory bo zrobiłam głupotę gdzieś kiedyś tam w przeszłości . Zastanawiam sie jakby wyglądało nasze życie gdybyśmy choć czasem kogoś posłuchali i gdybyśmy uczyli sie na cudzych błędach a nie swoich , może wtedy każde następne pokolenie byłoby madrzejsze. Dobre nie?? Chciałabym przy sobie mieć kogoś kto choć przez chwile sprawiły ze poczulabym sie bezpiecznie. Brak mi pewności w tym co powinnam zrobić a to za sprawa tego ze w dzisiejszych czasach startować od zera lub nawet mniej niz to zero samej ... to chyba nie wykonalne, a znowu nie robiąc nic pograzam sie chyba coraz bardziej. Szach i mat :(. ... Na szczęście z Natalka wszystko dobrze, tydzień przerwy w chemi sprawił ze próby wątrobowe wróciły do idealnej równowagi dlatego dzis rozpoczęliśmy znowu zażywać merkaptopuryne .... zobaczymy co to będzie dalej , może uda sie nam jakoś sprawić by próby były w normie.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

... Chwila wolnego czasu, właśnie jadę tramwajem do pracy ... Chciałabym zeby było kolorowo, ale nie jest.... u nas bez zmian próby wątrobowe podniesione więc mamy przerwę w chemi do jutra pod warunkiem ze próby poszły w dół . Cieszy mnie jedno ze na tych wizytach w szpitalu chodzimy w końcu do jednej i tej samej Pani Doktor bo to ułatwia kontakt i zdobycie dokladniejszych informacji na temat stanu zdrowia dziecka. W szpitalu nie spotkałam nikogo ze znajomych, ale niestety na jedynce tak.... Karolcia wróciła z intensywnej bo podali jej inna Chemie , ma drugi nawrót - dzis może zrobią jej punkcje , jesli miałaby remisje to czekają ja dwa bloki chemi i przeszczep . Dawca znaleziony gdzieś w Polsce juz czeka oby wszystko sie udało . Trzymam kciuki , dzis mama Karolinki do mnie zadzwoniła z zapytaniem czy nie znam kogoś kto mógłby pożyczyć im pieniadze bo opieka wypłaci im je dopiero w przyszłym miesiącu a oboje z mezem nie pracują . Sama borykam sie ostatnio z bezruchem u siebie w firmie , jednej i drugiej... nie pamietam , zeby kiedykolwiek było tak kiepsko. Plakaty rozwiesilam, na 1% namawiam wszystkich , których znam i od czasu do czasu przelewem pieniążki na fundacje walki z rakiem. Obiecałam ze do niej przyjade... na oddziale jest tez mala Ania , powoli zaczyna wychodzić na jaw błędna decyzja w leczeniu Ani z zwlekaniem operacji - dlatego jest nawrót . Mateusz ktory leczył sie z nami na białaczkę limfoblastyczna jest na intensywnej ma nawrót i jakby tego było mało ma tez druga białaczkę szpilkowa. Leczenie jednej przeszkadza i budzi druga, lekarze nie wiedza co robić .... Mama Karolci mówi ze na oddziale nie ma tego wsparcia co kiedyś , ze nowi rodzice to juz nie to co kiedyś , o wszystko trzeba sie prosić , kuchni nie sprzątają itd CIEŻKO

sobota, 13 kwietnia 2013

Trudno mi cokolwiek ostatnio pisać...moja próba opanowania łez i załamania, depresji czy jeszcze czegoś w tym stylu z dnia na dzień lega w gruzach. Dzieci wracają na jedynkę ,również te które leczyły lub leczą białaczkę .Kiedy biorę do ręki telefon i widze ,że dzwoni rodzic dziecka ,które leczyło sie razem z nami w szpitalu wiem ,że poza zapytaniem się co u nas słychać jest znowu jakaś zła wiadomośc o nawrocie lub śmierci.....Boję się tego wszystkiego , wiem że należy mysleć pozytywnie ale sił brak i z tego wszystkiego to rozsądek bierze góre ,a on przecież nie ma nic wspólnego z nadzieją. Ostatnio mama jednego maleństwa( chłopca który leczył się na białaczkę ok 2 latka ma teraz) zaczepiła mnie na korytarzu i tak rozmawiałyśmy sobie o wszystkim i niczym ,pytała jak załatwić zeby wyciągnęli małemu wejście .My byłysmy na comiesięcznej kontroli ,ona z synkiem na jedej z ostatnich punkcji, miała przejść na tabletki. Tak chciała wyciągnąć małemu wejście,tak wyczekiwała końca....po godzinie po punkcji dowiedziała sie na dziennym ,że przenoszą ją na jedynkę bo w szpiku jest widoczny nawrót choroby.....szok,po prostu szok, brak mi słów , bo jak rozmawialiśmy to obie łzy miałysmy w oczach.Widziałyśmy się wczoraj jak byłam na jedynce bo zabrakło mi dwóch tabletek ,żeby podać Natalce , a w aptece lek mam do odebrania dopiero dziś. Mówiła mi ,że nie ma już siły na to wszystko,że nie wierzy w to ,że będzie dobrze.Codziennie mierzy się z tym wszystkim ,a tu jeszcze musi wszystkim przytakiwac ,że bedzie dobrze.Nie ma nic gorszego jak wszyscy którzy Cię otaczają nie dość ,że często wydaje im się ,że są najmadrzejsi to jeszcze taki rodzic musi tego słuchać i przytakiwać aby nie wybuchnąć płaczem lub w nerwach nie powiedzieć czegoś czego później się żałuje. Mój Mały Jaś...słodziak, rośnie jak na drożdżach.Ucieszyłam się na link o Jasiu i nowe zdjęcia . Z Madzią urwał mi się kontakt tzn przestałam dzwonić bo kilka razy Madzia nie odebrała i jakoś sobie ubzdurałam ,że może nie chce aby do niej dzwonić...tak narazie zostanie bo ja też nie mam właściwego podejścia do tego by z nią rozmawiać. Boję się ,że rozkleiłabym się a to jej zupełnie nie jest potrzebne. Na zdjeciach widać ,że daje sobie radę , dobrze wygląda ....jest silna i robi wszystko dla Jasia ,tam gdzie mogłam linka wkleiłam i oczywiście proszę o wsparcie. Jaś tak ślicznie wyglada , to okrtopne że jest tak ciężko chory.Pamietam jak lekarze przestali go leczyć...jak Madzia leżała w izolatce i zastanawiała się czy da sobie radę w domu...wzorowa mama, wyjątkowa kobieta i wspaniały Synek- -MÓJ KOCHANY SŁODZIAK!! 18 KWIETNIA IDĘ Z NATALKĄ NA KOLEJNĄ WIZYTĘ KONTROLNĄ 25 CZERWCA MINIE ROK OD ROZPOCZĘCIA CHEMII W TABLETKACH MA BYĆ 74 TYGODNIE.JAK NARAZIE NATALKA MA SIĘ DOBRZE CZASEM PODNIESIONE PRÓBY WĄTROBOWE , CAŁY CZAS PRZYGOTOWYWUJEMY SIĘ DO SZKOŁY NATALKA CODZIENNIE OPRÓCZ TEGO ,ŻE UCZY SIE W ZERÓWCE ,PISZE I LICZY W DOMU CHCĘ ABY ŚWIECIŁA PRZYKŁADEM I CZUŁA SIĘ PEWNIE W NOWYM OTOCZENIU. DODATKOWO UCZYMY SIĘ GRY NA KEYBORDZIE IDZIE NAM TO POWOLI ...ALE COS TAM BRZDĘKOLIMY :)...TROCHĘ SIĘ NA MNIE DĄSA ZA TO ,ŻE WYMAGAM OD NIEJ ABY NIE TYLKO SIĘ BAWIŁA...ALE PRZECHODZI JEJ PO CZASIE I Z NAJGORSZEJ MAMY JAK TO MÓWI JESTEM NAJKOCHAŃSZĄ,ALE TO DOPIERO WTEDY JAK SAMA ZAUWAŻA SWOJE POSTĘPY. Z DOBRYCH WIADOMOŚCI TO CHIAŁAM SIĘ POCHWALIĆ ,ŻE UDAŁO NAM SIĘ ZAPISAĆ HUBERTA DO PAŃSTWOWEGO PRZEDSZKOLA KTÓRE MAMY OVBOK NASZEGO BLOKU. PIEKNE,DUŻE, KOLOROWE PRZEDSZKOLE Z DUŻYM OGRODEM

sobota, 23 marca 2013

Pomóżcie Ani Rutce i Karolince Kubik

Najwyższy czas cos napisać .... Jesli ktoś choć trochę mnie zna wie ze niemożliwe jest to bym po tak długim milczeniu napisała ze wszystko ok i ze wszystko po staremu itd. Długo po powrocie z urlopu nie pisałam i to wcale nie wynika z tego ze nie chciałam , ale jakoś tak dziwnie siadałam przed telefonem na którym stukam te moje posty i nie mogłam nic napisać tak jakby to nie był mój blog. Obietnica pisania na urlopie legla w gruzach bo nie było czasu a i tyle sie działo , ze nawet z moją bujną wyobraźnią nie przyszło by mi to głowy . Nawet dzis o pewnych sprawach nie wiem jak napisać bo zaczynam wątpić w moje umiejętności oceniania ludzi . Wychodzi na to ze nie ufam nikomu a jesli juz kogoś tym zaufaniem obdarze to okazuje sie ze dokonalam złego wyboru. To jednak co chce napisać na temat wyjazdu i tego co słychać u nas może poczekać .... bo dzis w galerii handlowej kiedy odebrałam Natalke z urodzin koleżanki , pewien mężczyzna zapytał czy nie dorzuce swojej cegiełki dla fundacji walki z rakiem. Nie było dyskusji powiedziałam ze oczywiście bo same przez to przechodzimy i nagle kiedy zwróciłam uwagę na ulotkę która od niego dostałam nogi mi sie ugiely i rozplakalam sie .... Na zdjęciu zobaczyłam malutka Anie Rutke , z która lezalysmy na jedynce w prokocimiu . Cieżko wogole cokolwiek sensownego mi napisać bo to cholernie niesprawiedliwe ze po tym wszystkim co Ania juz przeszła teraz czeka ja dalsza walka i niestety amputacja oczka ... W poniedziałek Zadzwonie do fundacji i poproszę o plakaty , które rozwiesze wszędzie gdzie tylko bede mogła , a zacznę od tego miejsca w którym pracuje a prze które dziennie przewija sie mnóstwo ludzi .... może pomogą ... www.fundacjawalkizrakiem.pl/108,a,ania-rutka.htm oraz link Karolci www.fundacjawalkizrakiem.pl/102,a,karolinka-kubik.htm ... jesli ktoś z Was może pomoc to błagam zróbcie to wspaniala dziewczynka i dobrzy ludzie, z góry dziękuje :)

sobota, 9 lutego 2013

Odliczanie do wyjazdu nie tylko rozpoczęte , juz nawet walizki są spakowane:)... miałam nie brać za duzo rzeczy i wydaje mi sie ze spakowane jest minimum a tu... walizka dzieci 22 kg, moja 26 kg przy czym wszystkie kosmetyki i lekarstwa są w niej spakowane, do tego mariusza walizka , ktorej dzis zważyć nie mogę bo jest juz w samochodzie od tygodnia ale tez pewnie waży sporo biorąc pod uwagę ze ma w niej jakieś drobiazgi ze sprzętu do nurkowania , dwa worki z sprzętem do nurkowania .... cztery bagaże podręczne .... Dobrze ze walizki maja kółka i ze w zasadzie nie za długo będziemy sie z tymi bagazami krzatac. Cały czas jednak zastanawiam sie co wziasć Hubertowi do tego zakichanego samolotu zeby choć trochę było nam wszystkim lżej ... jemu tez , biedactwo moje same nowe rzeczy na niego czekają może trochę czuć sie zagubiony a jak wiadomo dzieci w jego wieku w większości przypadkach okazują to histeria i atakami płaczu .... zapakowalam mu jego ulubiona poszewke od poduszki , wezmę jaska z poszewka z samochodzikami i tyle mogę dla niego zrobić .... Tak bardzo cieszę sie na ten wyjazd , ze staram sie wogole nie myśleć o tych wszystkich naszych niezalatwionych sprawach , ale przecież dobrze wiadomo ze tak sie nie da i juz sie martwię na zapas. Może zupełnie niepotrzebnie ale inaczej nie umiem , a zreszta jestem zwariowanie realista i wiem ze jak wrócę to bede miała przekichane... Tak zupełnie inny temat dzis porusze bo tak czuje .....byłam ostatnio u Sandrusi , poplakalam sie a serce walilo mi tak jak wtedy na pogrzebie. Stojąc przed jej grobem czuje sie ze to jest wyjątkowe miejsce, które wypełnione jest ogromna miłością. Nie da sie nie płakać ,cały czas słyszę ten przSzywajacy cale moje cialo płacz Agaty z pogrzebu w kościele i ten z samego cmentarza ..... przepełniony goryczą i smutkiem , zloscia i nie wiem czym jeszcze....zlamanego serca matki , ktorej odebrano najważniejsza i najwieksza miłość życia ... ukochana córeczkę , Ksiezniczke Aniolka ... Sandrusie... serce mam w gardle i ciśnienie chyba dwa razy wyższe , słyszę bicie mojego serca z nerwów tak jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej .... tak jakby to było wczoraj , ja nadal widzę Sandrusie wtedy w szpitalu w ostatnim dniu kiedy sama jeszcze siedziała , jadła ziemniaczki z kefirem od babci . Słyszę rowniez jej płacz z nocy kiedy ta cholerna chemia z tym cholernym rakiem sprawiły ze jej stan sie pogorszył ... nie wierze w to ze kiedyś ten krzyk i płacz matki i córki ucichnie w mojej głowie , bym przestała je kochać i towarzyszyć im myślami .... Sandrusi tam wysoko w niebie i Agacie tu na ziemi by dodać jej sił choćby byciem z nia samym duchem i myślami ....

czwartek, 7 lutego 2013

7.02.2012

Nie wiem od czego zacząć , dobre czy złe wiadomości ..... może lepiej złe bede o nich krótko pisać . Po pierwsze Natalka ma podwyższone próby wątrobowe nie jest to jakaś tragiczna granica , ale wyniki są najwyższe jakie kiedykolwiek miała ... Po drugie wyszło jej jakieś uczulenie na buzi , które nie ładnie wyglada. Pani doktor mówiła ze to liszajowate, przepisania masc ale nie schodzi i nie wiem co robić ....po trzecie Mariusz działa na mnie jak plachta na byka, nie wiem jak długo ze sobą jeszcze wytrzymamy , jego sposób życia , myślenia i wogole.... to jedna wielka tragedia śmierdząca problemami .... Z soboty na niedziele kiedy dzieci juz spały tak sie poklocilismy ze wyszłam z mieszkania z zamiarem juz nie wracania, gdzies o 3 nad ranem wsiadlam w taxowke i pojechalam do siostry. Przyznam szczerze , ze nie mam juz do niego sił , do jego pomysłów , poglądu na życie i wogole .... Jest mi zupełnie obcy! Staram sie nie zwracać na to uwagi ale coraz trudniej mi to wychodzi stad ostatnia kłótnia . Teraz tylko odliczam dni do wyjazdu , ponieważ normalnie pracuje do 13 zaczęłam juz powoli wyciągać rzeczy dzieci i przygotowywać sie do wyjazdu . Zlapalam sie za glowe bo okazuje sie ze jedno i drugie tak z wszystkiego wyroslo ze musze jeszcze zrobic zakupy ... i tak koszty zajebiscie sie powiekszaja a u nas w firmie bezruch, dobrze ze u mnie jest wmiare ale sama nie oplace wszystkiego .Najbardziej jednak boje sie tej podróży i lotu z Hubertem , od 9:30 do 16:40 w samolocie i do tego wyjazd gdzieś o 5 rano na lotnisko .... może byc cieżko . Do tego dochodzi zmiana jedzenia , jego ulubionych potraw i miejsca spania:(... Jak zrobi mi to samo co w sylwestra to będzie tragedia bo co ja tam zrobię , nie wrócę samolotem na noc....oby jakoś to przeszło na następny dzień da sie przekupić wspaniała pogoda , basenem i morzem :):). Mam nadzieje ze uda mi sie odpocząć , biorę ze sobą książki i lekturę na temat spółek z o.o. ( trochę popracować trzeba)... Morze , jacht, nurkowanie i książki ....i choć wiem ze jak wrócę szybko spowrotem wrócę na ziemie potrzebuje tego jak powietrza do oddychania, miałam nie jechać, bo bałam sie ze nie dam rady z Mariuszem wytrzymać , ale po pierwsze Nasia powiedziała ze jestem dla niej ważniejsza od balu ( który ma jutro) i od Egiptu więc albo z tobą mamo albo wogole:) , kochana moja perełka . Ostatnio czuje potrzebę zrobienia sobie małego tatuazu dla niej . Zastanawiam sie jednak jeszcze co to będzie . Znajoma zapytała a do czego tylko z Nasia, bo ona to moje serduszko, oczko w głowie bo kocham ja nad życie ! Obiecała sobie ze na wczasach znajdę trochę wiecej czasu na popisanie na blogu , nie wiem jak będzie wyglądała sprawa z wi-Fi ale co naskrobie tam opublikuje w kolejności odpowiedniej jak wrócę ... i dzis tyle bo zmęczona właśnie z jednej firmy jadę do drugiej a czeka mnie kolejne odsniezanie ok 300 metrów bo zasypani jesteśmy białym puchem. Z jednej strony fajnie dzieci wkoncu polepily balwanow a z drugiej mniej fajnie bo muszę odsniezac , pozdrawiam.

niedziela, 27 stycznia 2013

... Dzis przez cały dzien Mariusz żałował podpisania umowy na wczasy. Gdyby tylko miał możliwość zrezygnować nie ponosząc kosztów zrezygnowalby bez zastanowienia. Wiem co nim kieruje i w pełni to rozumie jednak cieszę sie ze nie można sie wycofać bo ten urlop należy mi sie jak psu buda, od 2 listopada 2011 r jak trafiłam z Natalka do szpitala nie miałam chwili dla siebie by znowu złapać oddech i swieze spojrzenie na wszystko. 8 miesięcy przespane na leżaku , pracowite dni w firmie, mnóstwo problemów i spraw..... Codziennie rano wychodzę do pracy wracam wieczorem, w niedziele tez dlatego musimy jechać by sie wyłączyć . Odpowiedzialności jednak nie da sie wyłączyć i teraz zastanawiamy sie czy zamknąć firmę na dwa tygodnie czy nie, kto będzie tego wszystkiego pilnował , co jak sie coś wydarzy a nas nie będzie , u kogo zostawić psa, czy jechać autem do Katowic i zostawić go na parkingu , czy odpalimy go po dwóch tygodniach , jak zniesie lot Hubert bo w tamta stronę lecimy z miedzylondowaniem więc od 9 do 16 będziemy w samolocie, czy da radę tam wogole spać bo to będzie pierwszy raz poza domem , a wcześniejszy powrót nie wchodzi w grę ( cały czas mam przed oczami sylwestrową noc ) Boje sie ze nie załatwimy wszystkiego , ze jeszcze coś nowego wyjdzie ostatnio takie nerwy miałam ze jak zasypiam przy włączonym radiu obudziła mnie melodia ustawionego w telefonie dzwonka tyle ze telefon miałam w ręce i nie dzwonil a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi , nie mogłam pózniej z tego wszystkiego dalej spać . .... do tego wszystkiego dochodzi fakt ze nie mogę liczyć na wsparcie teoretycznie najbliższej mi osoby i ze to właśnie ona sprawia ze non stop chodze podenerwowana, tak jakby czychal na mój błąd zeby tylko czegoś sie czepiać , a pózniej jak gdyby nigdy nic udaje ze nic sie nie stało . Wydaje mi sie ze jestem ostatnia osoba która wogole go słucha i to jest powodem wyzwania sie właśnie na mnie , ktoś coś zle zrobił ale to ja jestem winna .... chore ! moze właśnie urlop nam pomoże bo szansy na dzien dzisiejszy zadnej nie widzę od miłości do nienawiści jeden krok i my go juz zrobiliśmy , nasz związek doprowadził do tego ze bardziej wyrachowana juz nie mogłabym byc niz jestem, a cała reszta sprawiła ze wszystko co robię jest dla dzieci. Ostatnio jak nie wróciłam na noc bo tak bardzo posprzeczalam sie z Mariuszem cała noc przegadalam z koleżanka , która odeszła od męża alkoholika z zapedami do bicia. Bardzo potrzebowałam takiej rozmowy uświadomiła mi jak bardzo jestem nad tym wszystkim, jak oslepiona kiedyś miłością znalazłam sie u boku mężczyzny nie dla mnie ....Mówiąc ze jest ode mnie gorszy lub ze nie zasługuje na mnie pokaże jak bardzo jestem pewna swego czy to ze jestem złym człowiekiem ??? nieważne , ważne są moje dzieci i to ze liczą sie w naszym życiu chwile , a chwile z nim spędzone były warte wszystkiego , warte konsekwencji które dzis ponosze. Teraz jednak nadszedł czas ze mijamy sie i mimo ze spróbuje dać nam szanse wiem ze to jednak nie moja druga polowka:(... Mimo ze ja i on zrobilibysmy dla siebie wszystko , chyba wszystko nie jesteśmy sobie przeznaczeni...tyle czy to teraz po tym wszystkim wogole powinno mieć wogole jakieś znaczenie? NIE.... ..... Są jednak czasem takie chwile , kiedy chciałabym schować sie w ramionach , silnych i pewnych które mogłyby choć na chwile unieść cały ciężar i pozwolić mi poprostu poczuć sie bezpiecznie....

sobota, 26 stycznia 2013

urlop

...nawet nie chcę sie zastanawiać ile błędnych decyzji podjęłam w życiu, jak każda z nich była konsekwencją kolejnych ktore mnie spotykały i będa spotykać w dalszym życiu. To zadziwiająco przerażające ile wersji zycia mogłoby nas spotkac gdybyśmy wzieli pod uwagę każdą decyzję, którą podejmujemy każdego dnia...dziś podjęłam kolejną....mało odpowiedzialnie , biorąc pod uwagę nie pozalatwiane sprawy....wykupiłam wakacje.... EGIPT..... hmmmm już czuję piasek,morze i 22 stopnie ciepła. o godzinie 21 wróciłam do domu i poinformowałam Natalkę że 14 lutego lecimy i to na dwa tygodnie .....dzis cieszę się samym faktem, bo pewnie się okarze ,że w między czasie znowu coś sie urodzi i znowu bedę miała wątpliwości lub wyrzuty....spore kłopoty w pracy , stare sprawy ciągnące się w sądzie ,brak odpowiedzialnych ludzi w firmie i zastanawianie sie czy to dobry pomysł jechać z Natalka na tak długo....własnie teraz zdałam sobie sprawe z tego ,że 21 mamy wizytę w szpitalu ....czyli musze ją przełożyć na później....ale trochę mi lepiej bo wiem, że juz niedługo bedę nic nie robić:):)...trudne do pomyślenia a co dopiero do zrobienia. Teraz musze wszystkiego dopilnować i pozalatwiac tak aby nic mnie nie zaskoczyło niemiło po powrocie. Ps. to ostatnia szansa zebym sie dogadala z Mariuszem, w przeciwnym razie rozstaje sie z nim bo mam juz dość, a coraz częściej się mijamy w celach i planach na przyszłość.

środa, 23 stycznia 2013

Karolcia i Ania potrzebują naszego wsparcia i pomocy.....

Chciałabym kiedyś napisać u mnie bez zmian, i zeby było zwyczajnie.... Moja wizyta dzis z Natalka przebiegła dobrze i co dziwne bardzo szybko- wszystko jest dobrze mimo małego przeziębienia idziemy do przodu, a jednak ze szpitala wychodziłam z łzami w oczach. Nigdy nie zrozumie dlaczego musi tak byc , dlaczego dzieci muszą tak cierpieć i tak cieżko chorować .... dlaczego to kurestwo sie nawraca..... DLACZEGO ??? Karolina , malenka Karolcia , która zachorowała na białaczkę jeszcze wtedy kiedy nie ukończony miała roczek znów zaczyna walkę z choroba , tyle ze ta walka jest duzo ciezsza od tej która dopiero kończyły . Organizm Karolci jeszcze sie nie zregenerowal a juz od nowa podawana jest zabojczo mocna chemia czego efektem jest spadek leukocytow na 400 i izolatka na akwarium.... Teraz juz wiadomo ze najpierw musi przejsc zabojczo silna chemie , a pozniej przejsc przeszczep ....a do tego wszystkiego bo sama choroba jest niewystarczajaca tragedia :(:(dobijajaca jest wizja zbierania środków na leczenie bo NFZ jej i jej rodzicom nie zrecunduje tego leczenia.Usłyszałam dzis kwotę 108 tys zł . wierze ze uda nam sie ja zebrać i ze Karolcia nie podda sie oraz ze wygra ta walkę mimo ze od samego początku walczy z przeciwnikiem ktory pomylił kategorie i zamiast w ciężkiej walczy z nia w lekkiej i ma przed sobą Karilcie . Słoneczko wierze w Ciebie z całego serca i swoją cegiełkę na pewno doloze . Jutro Olenka i Krzys ( rodzice innych dzieci , które leczyly sie z Natalka i Karolcia) idą do mamy KArolci i ustala jak możemy pomoc . Nie prosiłam o pomoc dla mojej Natalki , ale tu zrobię wszystko by udało sie uzbierać potrzebne Srodki . Nie umie przejść obojętnie , nigdy nie potrafiłam, a teraz kiedy dotyczy to dziesiątka które znam , rodziny z która tyle rozmawiałam i spedzilam tyle czasu na oddziale juz wogole nie mogłabym inaczej sie zachować . Wychodząc z oddziału większość osób robi wszystko by tam juz wiecej nie wracać , zapomnieć o tym wszystkim... ja tak nie umie i choć wiele mnie to kosztuje nerwów , przeplakanach nocy wiem ze robię dobrze. Mówiłam w innych postach ze chorowalismy w doborowym towarzystwie bo mogliśmy liczyć na siebie i dlatego teraz Karolcia musi czuć ze jesteśmy z nią i jej rodzicami .... Mała Ania tez wróciła na oddział z nawrotem , jej mama starała sie powiedzieć mi ze daje radę , ale dobrze pamietam jak zmęczona juz była szpitalem i ta walka z choroba . Ania wyglada dobrze i czuje sie dobrze, mała kruszynka nie zdaje sobie tak do końca sprawy z tego co dzieje sie w jej organizmie, jej rodzice robią wszystko co mogą by czuła sie bezpiecznie . Brak mi słów na to wszystko i czuje ogromny żal sama zreszta nie wiem do kogo . Szlak mnie trafia ze takie rzeczy wogole sie dzieją , ze w obliczu życia i śmierci mówi sie o pieniądzach. DZIEWCZYNY MOŻECIE NA MNIE LICZYĆ , tylko tyle mogę :(........mam cicha nadzieje ze jak każdy da z siebie tyle co ja to wygramy, NA PEWNO WYGRAMY!!!

czwartek, 17 stycznia 2013

... Od nowego roku same przykrości spotykają mnie w temacie praca, firma... miałam nadzieje ze nowe miejsce , duzo niższy czynsz oraz normalny wynajmujacy mi to zapewnia. Wszystko było by dobrze gdyby wynajmujacy był normalny i uczciwy a jak sie okazało niestety tak nie jest.... Same problemy , mimo iż wplacilam kaucje oraz czynsz i to przed czasem same nie miłe niespodzianki mi serwują , zerwali umowę z dostawca prądu , dzis wynajęli firmę ochroniarska która miała mnie nie wpuścić do lokalu . Nie istotne jest to ze racja jest po mojej stronie , potwierdzona dokumentami ale to ze znowu nerwy, tracenie czasu na chodzenie po urzędach , itd . Najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to ze powodem ich działań jest moja prośba na usunięcie usterek o których mi nie wspomniano a mianowicie niesprawna kanalizacja i odcięcie przez to wody i uszkodzony dach , ktory w te dni ostatnie odwilży ujawniły ze mimo iż poprzedni najemca informował o tym problemie oni ten problem zataili ... Do tego dochodzą nerwy i jak zwykle kończy sie to ze wkurzamy sie z Mariuszem miedzy sobą zupełnie niepotrzebnie. Najbardziej mnie denerwuje ze Mariusz widzi wyłącznie błędy innych a swoich nie, nie mam juz siły na to wszystko i gdyby nie dzieci dałabym sobie z tym wszystkim spokój .... a tak wiem ze muszę jeszcze wytrzymać, zacisnac zeby przebolec to wszystko w sobie.... To wszystko rozswieca wyłącznie to ze moje szkrabki maja sie dobrze i są zdrowe dlatego nie poddaje sie i walczę o to co wydaje mi sie słuszne .kiedy byłam mała a moja rodzina sie rozpadła obiecalam sobie ze za wszelka cenę bede walczyć o to by moje dzieci miały pełna rodzine . Coraz częściej jednak uważam ze ta pełna rodzina nie oznacza wcale niczego lepszego a potwierdzeniem na to są słowa szescioletniej córki .... Natalko mam nadzieje ze kiedyś znajdziesz czas by poczytać mamy bloga i choć w małym stopniu zrozumiesz to co mną kierowalo by podejmować właśnie takie decyzje . Wierze w to ze swoją mądra główka i świeżym spojrzeniem na życie bedziesz potrafiła dobrze wybrać ....