piątek, 1 czerwca 2012

Od tygodnia siadam do tego by coś napisać , jest cieżko bo dzieci które poznałam w szpitalu odchodzą i jak to powiedział mi Marek statystyka nie wyglada najlepiej. Tylko ze dla nas to nie jest statystyka to kochany Irus, Bartosz , Czenczek i wiele innych dzieci ,które czuja sie raz lepiej raz gorzej , dzieci które poznaliśmy i pokochalismy. Przeczytałam wczoraj wpis mamy Irusia,łzy same wpływały po policzkach nie wyobrażam sobie tego co Ci rodzice czuja w takich chwilach ,dobrze ze była przy nim i odszedł w ramionach swojej mamusi, ze usłyszała kocham Cię mamusiu i on był spokojniejszych w jej ramionach. Wczoraj kiedy byłam z Natalka w szpitalu zmarł Bartoszek, rodzice wiedzieli ze Bartosz jest już bardzo słaby .... To takie niesprawiedliwe. Co u nas? ... U nas narazie same spadki, widać ze natalka jest już zmęczona ,nie ma siły sie podnieść z lekocytami organizm mimo iż dostaje zastrzyki neupogenu, Sylwia Marka tez, dzieci są wyczerpane fizycznie i psychicznie a w dodatku jak widza ze inne dzieci umierają, są pełne obaw i strachu. Zostały nam 4 woreczki arc jak dobrze pójdzie zaczniemy w poniedziałek , cieszę sie a jednocześnie boje moja teściowa ma wykrytego kolejnego guza, nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo genetycznie możemy mieć obciążone dzieci.... Z Hubercikiem idę do szpitala 8 czerwca

1 komentarz:

  1. Dobrze że p Napisała co u was .Myślałam że choć na tym blogu wpis będzie jakieś optymistyczniejszy... Mam nadzieję że Natalka szybko zbierze siły do dalszej walki, a Hubercik w prokocimskim szpitalu będzie tylko jednodniowym gościem.Genetyka to skomplikowana spirala szkoda, że nie można wybrać co i od kogo chcemy :) trzymam za was mocno kciuki i oby wszystko było coraz lepiej .pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń