wtorek, 6 marca 2012

....miało być zupełnie o czymś innym ,ale nie da się nie pisać  o sprawach ,które mnie otaczają ,poprostu nie da się !!! .  Nie było mnie tydzień w szpitalu , a tyle złego się tu wydarzyło, tyle nowych dzieci na oddział trafiło, nawroty chorób nękają dzieci, które już przecież i tak wystarczająco się na cierpiały.Sandrusia nie jedzie do domu i nie wiadomo czy wogóle pojedzie:(.
,,,,,.serce mi pęka jak to wszystko widzę , płakać mi się chce i zresztą przed chwilą spływała mi łza za łzą jak przeczytałam posta Agaty , że kolejne dziecko przegrało z rakiem i odeszlo do Aniolków, Nie ma słów ,którymi można pocieszć rodzica ,który stracił swoje maleństwo, swój największy skarb i szczerze mowiąc nawet nie wiem czy potrafilabym podejść i wogole coś sensownego powiedzieć.Czy wogole nawet gdyby były to sensowne słowa to czy taki rodzic slyszałby to co się do niego mówi?
Całkiem przypadkiem natrafilam w internecie na bloga chlopca ,który juz nie żyje i wiedząc ,że umiera pisał to co czuł i o czym myślał .......
 " Mamo,
Kiedy wreszcie mnie zabraknie nie rozpaczaj.
Pamietaj o tym co za chwile napisze.
Nasze serca, moje i twoje. stanowią jedność.....
Biją zawsze i niezmiennie jednym rytmem.
Taktem którego nic nie jest w stanie zakłucić.
A kiedy mnie już nie będzie, a ty będziesz odczuwała tęsknote....
Wtedy położ swoją ręke na piersi i wsłuchaj sie w rytm uderzeń swego serca.
I wiedz, że gdzies tam........ gdziekolwiek sie znajde, z mojej piersi będzie sie dało dosłyszeć ten sam odgłos.
Ten sam rytm.
Rytm naszej nieskończonej i wiecznej miłości.
Rytm którego nawet śmierć nie jest w stanie przerwać.
Bo nawet ona....
Nie ma takiej mocy."

....do tych słów nie trzeba dopisywać niczego więcej ..............

2 komentarze:

  1. Witaj,

    dawno nie pisałam, ale każdego dnia przychodzę do Was.
    Zdarzenia o których napisałaś w powyższym poście - są bardzo trudne, traumatyczne. Tak samo trudno cokolwiek sensownego na ten temat napisać, ciężko na sercu na samą myśl a co dopiero przeżywać taki dramat. Serce pęka z bólu, bezsilności, żalu. Rozum nie ogarnia, szuka a to sensu, a to przyczyny i nie znajduje co doprowadza do jeszcze większej rozpaczy i żalu, do siebie, innych, Boga czy ogólnie całego świata. Pewnie również nie wiedziałabym co powiedzieć, pewnie płakałabym w milczeniu razem z matką, która przez stratę dziecka utraciła grunt pod nogami i sens życia. Ale - to tylko przypuszczenia, nie wiem jak byłoby w rzeczywistości.


    Zmieniając temat - ciepło myślę o Was, trzymam kciuki i odliczam tygodnie protokołu do zakończenia leczenia. Proszę napisz jak Natalka się czuje, jak przebiega leczenie, jakie ma wyniki, jak psychicznie to znosi.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. .. niewyobrazalne to dla mnie, niewyobrazalne.. :(:(:(

    OdpowiedzUsuń