....miało być zupełnie o czymś innym ,ale nie da się nie pisać o sprawach ,które mnie otaczają ,poprostu nie da się !!! . Nie było mnie tydzień w szpitalu , a tyle złego się tu wydarzyło, tyle nowych dzieci na oddział trafiło, nawroty chorób nękają dzieci, które już przecież i tak wystarczająco się na cierpiały.Sandrusia nie jedzie do domu i nie wiadomo czy wogóle pojedzie:(.
,,,,,.serce mi pęka jak to wszystko widzę , płakać mi się chce i zresztą przed chwilą spływała mi łza za łzą jak przeczytałam posta Agaty , że kolejne dziecko przegrało z rakiem i odeszlo do Aniolków, Nie ma słów ,którymi można pocieszć rodzica ,który stracił swoje maleństwo, swój największy skarb i szczerze mowiąc nawet nie wiem czy potrafilabym podejść i wogole coś sensownego powiedzieć.Czy wogole nawet gdyby były to sensowne słowa to czy taki rodzic slyszałby to co się do niego mówi?
Całkiem przypadkiem natrafilam w internecie na bloga chlopca ,który juz nie żyje i wiedząc ,że umiera pisał to co czuł i o czym myślał .......
" Mamo,
Kiedy wreszcie mnie zabraknie nie rozpaczaj.
Pamietaj o tym co za chwile napisze.
Nasze serca, moje i twoje. stanowią jedność.....
Biją zawsze i niezmiennie jednym rytmem.
Taktem którego nic nie jest w stanie zakłucić.
A kiedy mnie już nie będzie, a ty będziesz odczuwała tęsknote....
Wtedy położ swoją ręke na piersi i wsłuchaj sie w rytm uderzeń swego serca.
I wiedz, że gdzies tam........ gdziekolwiek sie znajde, z mojej piersi będzie sie dało dosłyszeć ten sam odgłos.
Ten sam rytm.
Rytm naszej nieskończonej i wiecznej miłości.
Rytm którego nawet śmierć nie jest w stanie przerwać.
Bo nawet ona....
Nie ma takiej mocy."
....do tych słów nie trzeba dopisywać niczego więcej ..............
Witaj,
OdpowiedzUsuńdawno nie pisałam, ale każdego dnia przychodzę do Was.
Zdarzenia o których napisałaś w powyższym poście - są bardzo trudne, traumatyczne. Tak samo trudno cokolwiek sensownego na ten temat napisać, ciężko na sercu na samą myśl a co dopiero przeżywać taki dramat. Serce pęka z bólu, bezsilności, żalu. Rozum nie ogarnia, szuka a to sensu, a to przyczyny i nie znajduje co doprowadza do jeszcze większej rozpaczy i żalu, do siebie, innych, Boga czy ogólnie całego świata. Pewnie również nie wiedziałabym co powiedzieć, pewnie płakałabym w milczeniu razem z matką, która przez stratę dziecka utraciła grunt pod nogami i sens życia. Ale - to tylko przypuszczenia, nie wiem jak byłoby w rzeczywistości.
Zmieniając temat - ciepło myślę o Was, trzymam kciuki i odliczam tygodnie protokołu do zakończenia leczenia. Proszę napisz jak Natalka się czuje, jak przebiega leczenie, jakie ma wyniki, jak psychicznie to znosi.
Pozdrawiam.
.. niewyobrazalne to dla mnie, niewyobrazalne.. :(:(:(
OdpowiedzUsuń