wtorek, 23 października 2012

21.10.2012- 23.10.2012 Podsumowanie

Moje posty powstają w roznych dziwnych miejscach :) ... np ten pisze przed Makro czekając na Mariusza , który delikatnie mówiąc sie spóźnia ... Ostatnie dni od niedzieli licząc nie należą do tych udanych i spokojnych . Nie wiem czy powinnam używać słowa znowu .... ale chyba tak bo właśnie znowu zawiodlam sie na kimś komu ufalam.... w niedziele posprzeczalam sie z opiekunka , która zaczęła wypowiadać do mnie słowa których wcześniej u niej nigdy nie słyszałam i są one na tyle przykre ze puściły nerwy i o ile ja zrobiłbym to kulturalnie i dyplomatycznie o tyle Mariuszowi brakło cierpliwości i odwrotu już od tej sytuacji nie będzie . Zaprzyjaźniona od ponad dwóch lat Monika , która dwa lata zajmowała sie codziennie naszymi dziećmi teraz wróciła na studia , sama od siebie zaproponowała ze będzie do nas przychodzić w niedziele gdybysmy mieli prace lub będziemy mogli razem gdzieś wspólnie jechać . Cieszylam sie bo zalezalo mi na tym aby dzieci nie stracily z nia kontaktu , Natalka bardzo ja lubi. Tej niedzieli tez tak miało być Umówiliśmy ze będzie z nami do 18 , ze pojedziemy na basen . Chcieliśmy jeszcze zrobić przed basenem dzieciom i jej niespodziankę, i ponieważ była ładna pogoda zabrać ich na balon . Z ogromnymi fochami i pyskowaniem ( chyba pierwszy raz ja taka widziałam ) komentowala zupełnie nie potrzebnie. Odparlam ze jeśli nie ma ochoty to może nie jechać z nami wogole i wystarczy jak wróci sobie te trzy przystanki autobusem do domu. W padła chyba w jakiś amok bo powiedziałam to jeszcze ze trzy razy , aż mariusz w końcu nie wytrzymał o zaczął sie wydzierac ze ma dość fochow biorąc pod uwagę ze dość ze płaci bilety wstępu i jej normalnie za to ze jest w pracy zeby znosic jej pyskowania i żeby wiecej już nie przychodziła bo ma jej dość. . Tolerowalam u niej pewne rzeczy i zachowania bo była na miejscu ale nazbieralo jej sie i to bardziej a szale przelaly słowa ze nas załatwi i zrobi tak żeby nasze obecne opiekunki zrezygnowały ... i jedna tak tez zrobiła , zrezygnowała w poniedziałek rano , tak więc na szybko zalatwilam ciocie i babcie .... To nie koniec poniedziałkowych problemów . Popołudniu posprzeczalam sie z Zona mojego taty ... Wygarnela mi , ze nie jestem w stosunku do niej szczera bo zalatwilam swojemu bratu fuche, i zabronilam mu o tym mówić a on dobra duszyczka sie wygadal. Faktycznie powiedziałam mu żeby sie wstrzymał bo kiedy klientka jej sie pytała czy mógłby przeszkodzić jej pracownikow zrobiła taka minę ze sama klientka powiedziała ze może lepiej nie. Myślałam ze jak wróci to porozmawiamy, ale jak wyjechała mi z takimi tekstami to nerwy zrobiły swoje i poszlysmy obie po bandzie. Nie mam sobie nic do zarzucenia , pracuje na ich rachunek i robię wszystko by wszystko było ok, inni pracownicy maja to gdzieś .... a w zamian mam pretensje i fochy bo maja jakieś problemy typu " nie zapłacony czynsz" .... zapytałam żeby cofnela sie pamięcią kiedy i czy kiedykolwiek zrobiła jakiś dobry uczynek i bezinteresownie komuś pomogła , i żeby sie zastanowila nad zachowaniem bo problemów jeszcze takich z których nie można wyjść nie ma ... Wychodząc zrobiła coś w stylu ze mnie zwalnia.... na parkingu siedzialam chyba z 30 min aż sie uspokoilam . Wieczorem napisałam smsa ze ostatni raz wyciągam rękę i z zapytaniem czy uspokoiła sie i chce porozmawiać . Rozmawialiśmy długo tym razem nie krzycząc , przeprosila mnie za to co powiedziała , ja za to ze krzyczalam .... Ale w głębi serca czuje ze to i tak nic ni zmieni w jej zachowaniu... Wieczorem byłam jeszcze bardziej wkurzona , myślałam ze posiedzimy razem z Mariuszem i dziećmi skoro nie mamy jak wyjść na siłownię .... ale nie, Mariusz zabrał sie jakby nigdy nic i poszedł sam.... ... Z drugiej strony może i lepiej bo miedzy nami tez są spiecia zawodowe , a tak każde miało chwile na to by odsapnac..... Na szczęście dzieci mam zdrowe, Natalka jutro jedzie na szkolna wycieczkę i wszystko zaczyna wracać do normalności ..... już staram sie nie myśleć o bialaczce i jej nawrotach , ale coraz częściej używam zwrotu " Natalka była chora na białaczkę i wygrała ta walkę , bo po 15. dniach była już zdrowa i uzyskała remisje. " Tego będę sie trzymać bo to wyłącznie dla mnie sie liczy.... dzis już kończę bo Mariusz właśnie przyjechał ... 30 min to wogole nie spóźnienie tak więc nie będę sie czepiać i dolewac oliwy do ognia:)...

2 komentarze:

  1. Ruda, co u Was? Ucichłaś tak :(
    zapraszam serdecznie po odbiór nominacji Liebster Blog http://odczuciaiuczucia.blogspot.com/2012/11/nominacja-od-liebster-blog.html

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Puk puk jest tam ktos...? Bardzo dlugo milczysz, czy wszystko w porzadku??
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń