środa, 14 czerwca 2017

Nauczyłam się nie narzekać i mimo trudności iść do przodu .Moje życie obróciło się o360 stopni. Wszystko się zmieniło a choroba Natalki pozwoliła mi wszystko przyjmować w zupełnie inny sposób. Teraz " walczę " nie z rakiem tylko z naszym chorym prawem które za nic ma to co moje dzieci mówią. Sprawa w sądzie kuratorzy pomoc społeczna psychologowie pedagodzy czy policja . Nikt zupełnie nikt nie jest w stanie nam pomóc bo nie doszło do tragedii. Chciałabym się tylko dowiedzieć ile mamy jeszcze wycierpiec aby ktoś zabronił zbliżać się ich tacie do nas abyśmy mogli czuć się bezpiecznie aby w końcu dał nam spokój. Jak to możliwe że mnóstwo osób w tym dzieci zeznały że ojciec na nie krzyczy, bije i że nie chcą do niego jeździć i nikt nie potrafi tego zbadać i rozwiązać? Że dzieci chodzą do psychologów aby naprawić kontakty z tatą a tata klnie i obraża w obecności pracownika sądowego każdego kogo spotka na swojej drodze. Boli że to wszystko odbywa się kosztem dzieci.

  ...ja już jestem poza tym wszystkim i mimo iż z ogromnymi długami reklamówką ubrań moich  dzieci to  wolna od tyrana i szczęśliwie zakochana . Ucieczka była jedną z najlepszych decyzji w moim życiu i jeśli ktokolwiek boryka się z myślami i wacha się  czy odejść czy próbować ratować rodzinę dla dobra dzieci powinien się przełamać i walczyć o swoje szczęście.

1 komentarz:

  1. trudne to bardzo i smutne :(
    Szkoda bardzo dzieci, nasze prawo widac mocno jest kulawe i cierpią na tym najsłabsi.

    Trzymam ogromne kciuki, aby jednak los do Was się uśmiechnął i żebyś razem z dziećmi mogła już w pełni spokojnie złapać oddech.

    OdpowiedzUsuń