sobota, 9 lutego 2013

Odliczanie do wyjazdu nie tylko rozpoczęte , juz nawet walizki są spakowane:)... miałam nie brać za duzo rzeczy i wydaje mi sie ze spakowane jest minimum a tu... walizka dzieci 22 kg, moja 26 kg przy czym wszystkie kosmetyki i lekarstwa są w niej spakowane, do tego mariusza walizka , ktorej dzis zważyć nie mogę bo jest juz w samochodzie od tygodnia ale tez pewnie waży sporo biorąc pod uwagę ze ma w niej jakieś drobiazgi ze sprzętu do nurkowania , dwa worki z sprzętem do nurkowania .... cztery bagaże podręczne .... Dobrze ze walizki maja kółka i ze w zasadzie nie za długo będziemy sie z tymi bagazami krzatac. Cały czas jednak zastanawiam sie co wziasć Hubertowi do tego zakichanego samolotu zeby choć trochę było nam wszystkim lżej ... jemu tez , biedactwo moje same nowe rzeczy na niego czekają może trochę czuć sie zagubiony a jak wiadomo dzieci w jego wieku w większości przypadkach okazują to histeria i atakami płaczu .... zapakowalam mu jego ulubiona poszewke od poduszki , wezmę jaska z poszewka z samochodzikami i tyle mogę dla niego zrobić .... Tak bardzo cieszę sie na ten wyjazd , ze staram sie wogole nie myśleć o tych wszystkich naszych niezalatwionych sprawach , ale przecież dobrze wiadomo ze tak sie nie da i juz sie martwię na zapas. Może zupełnie niepotrzebnie ale inaczej nie umiem , a zreszta jestem zwariowanie realista i wiem ze jak wrócę to bede miała przekichane... Tak zupełnie inny temat dzis porusze bo tak czuje .....byłam ostatnio u Sandrusi , poplakalam sie a serce walilo mi tak jak wtedy na pogrzebie. Stojąc przed jej grobem czuje sie ze to jest wyjątkowe miejsce, które wypełnione jest ogromna miłością. Nie da sie nie płakać ,cały czas słyszę ten przSzywajacy cale moje cialo płacz Agaty z pogrzebu w kościele i ten z samego cmentarza ..... przepełniony goryczą i smutkiem , zloscia i nie wiem czym jeszcze....zlamanego serca matki , ktorej odebrano najważniejsza i najwieksza miłość życia ... ukochana córeczkę , Ksiezniczke Aniolka ... Sandrusie... serce mam w gardle i ciśnienie chyba dwa razy wyższe , słyszę bicie mojego serca z nerwów tak jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej .... tak jakby to było wczoraj , ja nadal widzę Sandrusie wtedy w szpitalu w ostatnim dniu kiedy sama jeszcze siedziała , jadła ziemniaczki z kefirem od babci . Słyszę rowniez jej płacz z nocy kiedy ta cholerna chemia z tym cholernym rakiem sprawiły ze jej stan sie pogorszył ... nie wierze w to ze kiedyś ten krzyk i płacz matki i córki ucichnie w mojej głowie , bym przestała je kochać i towarzyszyć im myślami .... Sandrusi tam wysoko w niebie i Agacie tu na ziemi by dodać jej sił choćby byciem z nia samym duchem i myślami ....

1 komentarz:

  1. hej,zapewne już wracacie powoli z wakacji, mam nadzieję, że odpoczęłaś i naładowałaś bateryjki :) Ja powoli odnajduję się w swojej nowej rzeczywistości, a tu już nam dziś pierwszy miesiąc mija (!).

    oczy mi zaszły łzami jak czytałam to co napisałaś o Sandrusi.. okrutne to wszystko, niepojęte :( Na blogu Marcinka Sporka Jego mama umieściła Apel od rodziców małego Jasia, jest on tak smutny, że ciężko to pojąć i jeszcze te smutne oczy Jasia.. ta bezsilność jest straszna..

    trzymajcie się Kochani. Co dalej z tą wątrobą Natalki?

    OdpowiedzUsuń