niedziela, 11 marca 2012

NOWI RODZICE ,NOWE DZIECI NA ODDZIALE

,.......Chce się płakać jak się widzi nowych rodziców na oddziale,każdy z nas przypomina sobie jak sam wchodził tu pierwszy raz ze swoim dzieckiem.Dopiero teraz widać jak zagubiony jest ten co tu nagle bez uprzedzenia musi się znaleźć. Jak nie umie się zachować i nie wie co robić ...co wolno naszym dzieciom a czego nie.....najgorzej jest wtedy ,kiedy taka nowa osoba trafi na niewłaściwą osobę na oddziale,tzn niewłaściwego rodzica ,który zamiast Ci pomoc jeszcze bardziej Cię nastraszy to już wogole jakaś masakra....  informację o chorobie najtrudniej zaakceptować facetom,my kobiety nie mamy czasu na płacz bo nie możemy przecież pokazać swoim dzieciom ,że coś jest nie tak. Dusimy to bardzo szybko w sobie bo przecież poza chorobą musimy  zająć się domem, w którym bardzo często czeka nie tylko mąż ,ale drugie dziecko, do tego wszystkie obowiązki normalnego  życia i praca.
Uważam,że w trudniejszej sytuacji są starsze dzieci, to bardzo odbija się na ich psychice nie radzą sobie z  tym i są naprawdę przerażone. Rodzice nie wiedzą jak sobie to tak naprawdę powinni poukładać , a dzieci już wcale...dopiero co zaczynają wchodzić w pełnoletność a tu nagle cios jakich mało, zamiast się bawić i buntować czekają ich chemie, operacje, naświetlenia, stres , strach .....co najgorsze ja naprawdę uważam ,że na oddziale tak naprawdę nie ma odpowiedniego psychologa dla tej młodzieży tak aby mogli zrozumieć pewne sprawy i żeby ktoś wytłumaczył im jak dalej będzie wyglądać ich życie.
Chłopcy nie przywiązują uwagi do tego ,że włosy im wypadają , ale dla dziewczynek to największa trauma , dla nich nie ma nic gorszego.....boli bardzo jak widzisz ,że nie będziesz mogła robić tych kucyków i warkoczyków i choć wydaje się ,że to najmniejszy problem , bo w rzeczywistości włosy przecież odrosną to naprawdę dla nich jest najgorsze. Dwa dni temu na sale na której  jest Natalka przyszła dziewczynka, wygląda na 14 lat ma dwa guzy na trzustce jeszcze nie wiedza co to jest , ale myje głowę rano i wieczorem jej mama mówi że córka najbardziej boi się ,że będzie łysa i nie będzie ładnie wyglądała......przykre


Dzis znowu Pani profesor obiecała ,że jak próby wątrobowe pójdą choć odrobinkę w dół to pojedziemy do domu....oby, bo naprawdę jestem zmęczona ...nie ma mi kto dziś pilnować małego i wogóle chętnie od mieszkałabym chociaż trochę czynszu.Wszystko jest takie rozbite, wracam do domu i czuję się jak gość , albo jak obcy.....zastanawiam się czy wogóle kiedyś wróci to do normy

3 komentarze:

  1. Witaj,

    jesteście w domu? Jak Natalka się czuje po kolejnym tygodniu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jesteśmy w domu, udało nam sie wyjść w niedzielę.. Natalka szaleje z braciszkiem w domu :)...czuje się dobrze, regenerujemy siły na ostatnia chemię z protokołu M ,która już tuż tuż....bo 19 marca.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, co u Was, dawno nie pisałaś. Wczoraj był 19 marca... czyli - odliczamy dni do końca. Nieustannie trzymam kciuki. Napisz, jak się czujesz, jak sobie radzisz, czy jest chociaż trochę lżej? Jak sprawy z mężem - ułożyły się jakoś? Wiosna coraz bliżej, czuć jej zapach w powietrzu, jest coraz cieplej, to wspaniałe, że Natalka kończy protokół, szybciutko nabierze sił a wiosenne spacerki dodadzą jej energii. Zaglądam tu i czekam na kolejne słowa od Ciebie. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń